Matka męża kocha tylko jednego syna? Jak faworyzowanie zniszczyło naszą rodzinę

– Nie przesadzaj, Anka. Michał zawsze sobie radził – usłyszałam głos teściowej, kiedy po raz kolejny próbowałam ją przekonać, żeby odwiedziła swojego młodszego syna w szpitalu. Stałyśmy w jej kuchni, pachniało jeszcze świeżym ciastem drożdżowym, które upiekła dla Pawła – starszego brata Michała. Dla mojego męża nie miała nawet czasu na telefon.

Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Michał leżał pod kroplówką, wycieńczony po operacji wyrostka, a ona z uśmiechem pakowała słoiki dla Pawła, który mieszkał dwie ulice dalej i był zdrowy jak byk. Zawsze tak było – Paweł był oczkiem w głowie mamy. Michał? On miał być silny, samodzielny, niepotrzebujący niczyjej pomocy.

– Mamo, Michał naprawdę źle się czuje. Lekarz mówił, że mogą być powikłania – próbowałam jeszcze raz, choć czułam, jak narasta we mnie bezsilność.

– Przesadzasz. Paweł też miał kiedyś operację i nie robiłam z tego tragedii – odparła chłodno.

Wyszłam stamtąd z duszą na ramieniu i łzami w oczach. W drodze do szpitala dzwoniłam do siostry. – Nie rozumiem tego, Magda. Przecież to jej syn! – wykrzyczałam do słuchawki.

– Może ona po prostu nie umie okazywać uczuć? – próbowała mnie pocieszyć Magda, ale ja wiedziałam swoje. To nie była nieumiejętność. To był wybór.

Kiedy weszłam do sali szpitalnej, Michał spał. Wyglądał blado, miał podkrążone oczy. Usiadłam przy nim i pogładziłam go po ręce.

– Była mama? – zapytał cicho, kiedy się obudził.

Zacisnęłam usta. – Nie mogła przyjść. Zajęta była…

Nie dokończyłam. Michał tylko skinął głową i odwrócił wzrok do okna. Widziałam w jego oczach smutek, którego nie potrafił ukryć nawet przede mną.

Wróciliśmy do domu po tygodniu. Michał był słaby, potrzebował pomocy przy najprostszych czynnościach. Przez cały ten czas teściowa ani razu nie zadzwoniła zapytać, jak się czuje. Za to Paweł wpadał codziennie – po obiadki od mamy, po pranie, po dobre słowo.

Pewnego dnia usłyszałam rozmowę przez telefon:

– Mamo, a może byś zajrzała do Michała? – zapytał Paweł.

– Po co? Anka jest z nim cały czas. Ty to przynajmniej jesteś wdzięczny za wszystko, co dla ciebie robię – odpowiedziała z wyrzutem.

Zamarłam. To był moment, w którym coś we mnie pękło.

Wieczorem usiedliśmy z Michałem przy stole. Dzieci spały, w domu panowała cisza.

– Michał… Musimy porozmawiać o twojej mamie – zaczęłam niepewnie.

Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.

– Wiem, co chcesz powiedzieć. Ale co ja mogę zrobić? Od zawsze byłem tym gorszym synem. Paweł był jej ulubieńcem. Ja miałem być silny… – głos mu się załamał.

Przytuliłam go mocno. Wiedziałam, że nosił ten ciężar przez całe życie. Zawsze starał się być lepszy, udowodnić coś matce, ale nigdy nie był wystarczająco dobry.

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z teściową w cztery oczy. Pojechałam do niej bez zapowiedzi.

– Pani Mario, muszę z panią porozmawiać – powiedziałam stanowczo.

Spojrzała na mnie zaskoczona.

– O co chodzi?

– O Michała. On naprawdę potrzebuje pani wsparcia. Czuje się odrzucony przez własną matkę!

Wzruszyła ramionami.

– On zawsze był taki… zamknięty w sobie. Paweł to co innego – taki otwarty, wdzięczny…

– Ale to pani synowie! Obaj! – podniosłam głos.

– Nie rozumiesz tego – ucięła rozmowę i odwróciła się do okna.

Wróciłam do domu roztrzęsiona. Michał siedział na kanapie i patrzył w telewizor bez wyrazu.

– Próbowałam… – zaczęłam.

– Nie trzeba już próbować – przerwał mi cicho. – Chyba musimy nauczyć się żyć bez jej wsparcia.

Od tamtej pory nasze relacje z teściową stały się jeszcze bardziej chłodne. Dzieci widywały babcię coraz rzadziej. Paweł za to był u niej codziennie, a ona chwaliła się nim wszystkim sąsiadkom.

Czasem zastanawiam się, czy można naprawić coś tak głęboko popsutego. Czy rodzina to tylko więzy krwi? Czy miłość matki naprawdę powinna być warunkowa?

Może ktoś z was przeżył coś podobnego? Jak sobie z tym poradziliście? Czy warto walczyć o relacje za wszelką cenę?