Jestem tylko mamą. Miłość bez praw i czasu

– Mamo, gdzie są moje słuchawki?! – krzyczy Kinga z drugiego pokoju, a ja w tym samym momencie próbuję wyciągnąć z piekarnika przypieczone bułki dla Kacpra. W kuchni pachnie kawą, ale nie mam czasu jej wypić. Zegar wybija 6:45, a ja już czuję się zmęczona.

Kinga ma szesnaście lat. Piękna, zbuntowana, z oczami, które potrafią ranić jednym spojrzeniem. Kacper – dwanaście, jeszcze dziecko, ale już z własnym zdaniem. Mój mąż, Tomek, od lat wraca późno z pracy. Czasem mam wrażenie, że mijamy się w drzwiach jak obcy ludzie. Ja? Jestem tylko mamą. Ani kobietą, ani człowiekiem z marzeniami i prawem do własnego życia – po prostu mamą.

– Mamo! – Kinga staje w progu kuchni, z telefonem w ręku i miną, która mówi wszystko. – Nie mogę znaleźć tych słuchawek! Zawsze wszystko przekładasz!

– Nie przekładam, tylko sprzątam po was – odpowiadam spokojnie, choć w środku aż się gotuję. – Może są w twoim pokoju?

– Tam już szukałam! – rzuca z wyrzutem i wychodzi trzaskając drzwiami.

Kacper siedzi przy stole, dłubiąc widelcem w jajecznicy.

– Nie lubię jajek – mruczy pod nosem.

– Wczoraj mówiłeś co innego – wzdycham i nalewam sobie zimną kawę.

Tak wygląda każdy mój poranek. Szkoła, śniadania, praca. Wieczorem kolacja, pranie, lekcje. Tomek wraca zmęczony, rzuca klucze na komodę i znika przed telewizorem. Czasem pyta: „Jak dzieci?”, „Co na obiad?”. O mnie nie pyta nikt.

Kiedyś miałam marzenia. Chciałam być nauczycielką polskiego, pisać książki, podróżować po świecie. Teraz moim światem jest trzypokojowe mieszkanie na warszawskim Ursynowie i lista zakupów na lodówce.

W pracy jestem sekretarką w małej firmie budowlanej. Szef traktuje mnie jak powietrze. Koleżanki rozmawiają o nowych sukienkach i planach na weekend, a ja myślę tylko o tym, czy zdążę odebrać Kacpra ze świetlicy.

Czasem patrzę w lustro i nie poznaję tej kobiety z podkrążonymi oczami i zmarszczkami wokół ust. Gdzie podziała się ta dziewczyna z marzeniami?

Wieczorem próbuję porozmawiać z Tomkiem.

– Tomek, może byśmy gdzieś wyszli? Do kina? Albo na spacer?

Patrzy na mnie zaskoczony.

– Przecież jesteś zmęczona po całym dniu. Poza tym jutro muszę wcześniej wstać.

– Ale ja też jestem zmęczona… – mówię cicho.

– No to odpocznij – rzuca i wraca do meczu.

Czuję się niewidzialna. Jakby moje potrzeby nie miały znaczenia. Jakby bycie matką wymazało całą resztę mnie.

Kinga coraz częściej zamyka się w swoim pokoju. Słyszę jej płacz przez ścianę, ale kiedy pytam, co się stało, odpowiada: „Nic cię to nie obchodzi”. Kacper zamyka się w świecie gier komputerowych. Czasem próbuję do nich dotrzeć, ale czuję się jak intruz we własnym domu.

Pewnego wieczoru znajduję w szafce stary zeszyt z czasów liceum. Na pierwszej stronie zapisane niezdarnym pismem: „Moje marzenia”. Czytam: „Chcę być szczęśliwa”.

Łzy same płyną mi po policzkach. Kiedy ostatni raz byłam szczęśliwa?

Następnego dnia rano Kinga wychodzi bez słowa. Kacper zapomina plecaka. Tomek nawet nie zauważa mojej obecności.

W pracy dostaję ochrzan od szefa za źle wysłaną fakturę.

Wracam do domu i czuję się tak samotna jak nigdy wcześniej.

Wieczorem próbuję porozmawiać z Kingą.

– Kinga… możemy pogadać?

Patrzy na mnie nieufnie.

– O czym?

– O wszystkim… O tobie…

Wzrusza ramionami.

– Nie rozumiesz mnie. Ty nic nie rozumiesz!

Zamykam oczy i liczę do dziesięciu.

– Może spróbuj mi wytłumaczyć?

– Po co? I tak masz mnie gdzieś! Liczy się tylko Kacper i tata!

Nie wiem, co powiedzieć. Czuję się winna za wszystko: za jej łzy, za swoje zmęczenie, za to, że nie potrafię być lepszą matką.

W nocy długo nie mogę zasnąć. Myślę o tym wszystkim, co straciłam i o tym, czy jeszcze coś mogę odzyskać.

Następnego dnia postanawiam zrobić coś dla siebie. Idę na spacer do parku. Siadam na ławce i patrzę na ludzi wokół – młode matki z dziećmi, starsze panie z psami, zakochane pary trzymające się za ręce.

Czuję ukłucie zazdrości. Czy ja też mogłabym być szczęśliwa? Czy mam do tego prawo?

Po powrocie do domu piszę list do siebie:
„Droga Aniu,
Masz prawo być kimś więcej niż tylko mamą. Masz prawo marzyć.”

Chowam list do szuflady. Może kiedyś będę miała odwagę go przeczytać na głos.

Wieczorem Kinga przychodzi do kuchni.

– Mamo… przepraszam za wczoraj – mówi cicho.

Patrzę na nią zaskoczona.

– Ja też przepraszam… Chciałabym być lepszą mamą…

Przytula mnie mocno. Po raz pierwszy od dawna czuję ciepło w sercu.

Kacper przychodzi po chwili.

– Mamo… pomożesz mi z zadaniem?

Uśmiecham się przez łzy.

Może jestem tylko mamą… Ale czy to naprawdę znaczy „tylko”? Czy matka ma prawo do własnego życia? Czy można kochać innych i nie zapomnieć o sobie?