Między moją mamą a żoną: Czy muszę wybierać?
– Michał, nie pozwolę, żebyś tak do mnie mówił! – głos mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałem między nią a Agnieszką, moją żoną, czując jak pot spływa mi po karku. Agnieszka miała łzy w oczach, ale nie spuszczała wzroku. Mama stała wyprostowana, z zaciśniętymi ustami, gotowa do kolejnego ataku.
– Mamo, proszę cię… – zacząłem cicho, ale ona już się rozpędzała.
– To ja cię wychowałam! To ja wiem, co jest dla ciebie najlepsze! – krzyknęła, ignorując obecność Agnieszki. – A ty pozwalasz tej… tej dziewczynie rządzić w twoim domu!
Agnieszka odwróciła się na pięcie i wyszła z kuchni. Słyszałem jej kroki na schodach, drzwi sypialni zatrzasnęły się z hukiem. Zostałem sam z matką i jej gniewem.
To nie był pierwszy raz. Od początku naszego małżeństwa mama nie potrafiła zaakceptować Agnieszki. Każda niedziela zamieniała się w pole bitwy: „Dlaczego zupa taka słona?”, „A Michał zawsze lubił schabowego, nie te wasze sałatki”, „Nie powinnaś tyle pracować, kobieta powinna być w domu”. Słowa wbijały się w nas jak szpilki. Próbowałem tłumaczyć mamie, że czasy się zmieniły, że Agnieszka jest dla mnie najważniejsza, ale ona tylko przewracała oczami.
Wszystko zaczęło się jeszcze przed ślubem. Mama nigdy nie ukrywała, że wyobrażała sobie dla mnie „lepszą partię”. Kiedy przyprowadziłem Agnieszkę na pierwsze spotkanie, mama zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów i powiedziała: „No, przynajmniej jest ładna”. Myślałem wtedy, że to tylko pierwsze wrażenie, że z czasem się przekona. Myliłem się.
Po ślubie mama zaczęła przychodzić codziennie. Najpierw z zupą, potem z radami, a w końcu z pretensjami. Agnieszka próbowała być miła, ale każda rozmowa kończyła się łzami albo kłótnią. Ja stałem pośrodku, rozdarty między dwiema najważniejszymi kobietami mojego życia.
Pewnego wieczoru Agnieszka powiedziała mi prosto w oczy:
– Michał, albo postawisz granice swojej mamie, albo ja tego dłużej nie wytrzymam.
Wiedziałem, że ma rację. Ale jak miałem to zrobić? Mama była wdową od dziesięciu lat. Odkąd tata zmarł na raka płuc, byłem jej całym światem. Czułem się za nią odpowiedzialny. Każda jej łza wbijała mi się w serce jak nóż.
Ale coraz częściej widziałem łzy także w oczach Agnieszki. Zaczęliśmy się oddalać. Przestaliśmy rozmawiać o marzeniach, planach na przyszłość. Każdy dzień był walką o przetrwanie.
Najgorsze przyszło wtedy, gdy Agnieszka zaszła w ciążę. Zamiast radości – jeszcze więcej napięcia.
– Nie pozwolę, żeby moje wnuki były wychowywane przez taką kobietę! – usłyszałem pewnego dnia od mamy.
– Mamo! – krzyknąłem wtedy pierwszy raz w życiu. – Przestań!
Ale ona tylko rozpłakała się i wybiegła z mieszkania.
Tego wieczoru Agnieszka spakowała walizkę.
– Jadę do rodziców – powiedziała cicho. – Muszę odpocząć od twojej mamy… i od ciebie.
Zostałem sam. Siedziałem na kanapie i patrzyłem w ścianę. W głowie miałem chaos: poczucie winy wobec mamy i strach przed utratą żony i dziecka.
Przez kilka dni próbowałem dzwonić do Agnieszki. Nie odbierała. W końcu pojechałem do jej rodziców.
– Michał – powiedziała jej mama stanowczo – musisz dorosnąć. Twoja matka nie jest już najważniejsza. Masz własną rodzinę.
Te słowa bolały bardziej niż wszystko inne. Ale miały rację.
Wróciłem do domu i zadzwoniłem do mamy.
– Mamo, musimy porozmawiać – powiedziałem stanowczo.
Przyszła następnego dnia. Usiadła przy stole i patrzyła na mnie wyczekująco.
– Mamo… kocham cię i zawsze będziesz dla mnie ważna. Ale teraz mam własną rodzinę. Musisz to zaakceptować… albo stracisz mnie na zawsze.
Mama rozpłakała się. Próbowała mnie przekonać, że robi to wszystko z miłości. Ale tym razem nie ustąpiłem.
Minęło kilka tygodni zanim Agnieszka wróciła do domu. Mama przestała przychodzić codziennie. Zaczęliśmy budować nasze życie od nowa – powoli, ostrożnie, jakbyśmy bali się, że wszystko runie przy najmniejszym podmuchu.
Czasem widzę smutek w oczach mamy, kiedy odwiedzamy ją z wnuczką. Ale widzę też spokój w oczach Agnieszki i wiem, że podjąłem właściwą decyzję.
Czy naprawdę można być dobrym synem i dobrym mężem jednocześnie? Czy zawsze musimy wybierać między tymi, których kochamy najbardziej?