Siostra, której już nie znam: Jak walka o spadek rozbiła naszą rodzinę

– To wszystko powinno być moje, Anka! – krzyknęła Magda, trzaskając drzwiami salonu. Stałam pośrodku mieszkania rodziców, które jeszcze pachniało ich obecnością, a w uszach dźwięczały mi jej słowa. Moja starsza siostra, z którą dzieliłam dzieciństwo, nagle patrzyła na mnie jak na wroga.

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, próbując zrozumieć, kiedy między nami pojawiła się ta przepaść. Przecież zawsze byłyśmy razem – razem płakałyśmy po rozbitych kolanach, razem śmiałyśmy się z głupich żartów taty. A teraz? Teraz Magda patrzyła na mnie zimnym wzrokiem, jakbyśmy nigdy nie były rodziną.

Wszystko zaczęło się po śmierci mamy. Tata odszedł kilka lat wcześniej, ale to mama trzymała nas wszystkich razem. Po jej pogrzebie usiadłyśmy z Magdą przy kuchennym stole, żeby omówić sprawy spadkowe. Myślałam, że to będzie formalność – przecież zawsze dzieliłyśmy się wszystkim po równo. Ale wtedy Magda wyciągnęła testament i zaczęła mówić o tym, ile poświęciła dla rodziców, jak to ona się nimi opiekowała, kiedy ja byłam na studiach w Krakowie.

– Ty nawet nie wiesz, ile nocy nie spałam przy łóżku mamy – mówiła z wyrzutem. – A teraz chcesz połowę mieszkania? Po co ci ono? Przecież masz swoje życie w Warszawie.

Zatkało mnie. Owszem, wyjechałam na studia, potem do pracy. Ale czy to znaczyło, że nie byłam częścią tej rodziny? Czy naprawdę wszystko można przeliczyć na godziny spędzone przy łóżku chorej matki?

Od tamtej rozmowy wszystko się zmieniło. Magda zaczęła unikać kontaktu, a kiedy już musiałyśmy się spotkać – na przykład u notariusza – była oschła i zimna. Nawet jej mąż, Tomek, którego zawsze lubiłam, patrzył na mnie z niechęcią.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie ciotka Basia.

– Aniu, nie pozwólcie, żeby pieniądze was rozdzieliły – błagała przez telefon. – Wasza mama by tego nie chciała.

Ale jak miałam to zrobić? Magda była nieugięta. Chciała wszystko: mieszkanie, działkę pod miastem, nawet stare meble po babci. Zaczęła rozpowiadać po rodzinie, że jestem niewdzięczna i chciwa. Bolało mnie to bardziej niż cokolwiek innego.

Przypomniałam sobie nasze dzieciństwo – jak razem budowałyśmy szałasy w ogrodzie, jak Magda broniła mnie przed chłopakami z sąsiedztwa. Gdzie podziała się ta siostra?

W końcu postanowiłam spotkać się z nią twarzą w twarz. Zaprosiłam ją do kawiarni na rynku.

– Magda, proszę cię… – zaczęłam niepewnie. – Nie możemy tego tak zostawić. Przecież jesteśmy rodziną.

Spojrzała na mnie z pogardą.

– Rodziną? Ty chyba żartujesz. Rodzina nie zostawia matki samej na starość.

Zacisnęłam pięści pod stołem. Chciałam jej powiedzieć, jak bardzo tęskniłam za domem podczas studiów, jak często płakałam w poduszkę z tęsknoty za mamą i nią. Ale wiedziałam, że to nic nie zmieni.

Po tej rozmowie przestałyśmy się kontaktować. Sprawa o spadek trafiła do sądu. Każde pismo od prawnika bolało jak cios w brzuch. Tata zawsze powtarzał: „Rodzina jest najważniejsza”. A my? Stałyśmy się sobie obce.

W święta siedziałam sama przy stole. Magda świętowała z Tomkiem i dziećmi u siebie. Nasza rodzina rozpadła się na kawałki.

Czasem zastanawiam się, czy mogłam zrobić coś inaczej. Może powinnam była ustąpić? Oddać jej wszystko i zacząć od nowa gdzie indziej? Ale wtedy czułabym się tak, jakby moje życie w tej rodzinie nic nie znaczyło.

Minęły dwa lata od śmierci mamy. Sprawa sądowa ciągnie się bez końca. Czasem widzę Magdę na ulicy – odwraca wzrok albo przechodzi na drugą stronę.

Najbardziej boli mnie to, że już nie mam siostry. Mam tylko wspomnienia o niej – tej prawdziwej Magdzie sprzed lat.

Czy naprawdę warto było walczyć o te cztery ściany i kawałek ziemi? Czy pieniądze mogą zastąpić rodzinę?

Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: „Czy gdybym dziś zadzwoniła do Magdy i powiedziała: 'Zostawmy to wszystko’, ona by odpowiedziała? Czy jeszcze kiedyś będziemy siostrami?”