Czternaście tygodni – historia Kamili: Czy mogę być matką, jeśli sama czuję się jak dziecko?
– Kamila, co ty najlepszego zrobiłaś? – głos mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam oparta o blat, z testem ciążowym w dłoni, a jej oczy płonęły rozczarowaniem i strachem. Tata milczał, patrząc w okno, jakby miał nadzieję, że za szybą znajdzie odpowiedź na wszystkie nasze problemy.
Czułam, jak moje serce wali mi w piersi. Czternaście tygodni. Tyle minęło od tamtego wieczoru z Michałem. Od tamtej pory nie odezwał się ani razu. Wysłałam mu wiadomość – „Musimy porozmawiać” – ale odpowiedział tylko „Nie teraz”. Potem zniknął z mojego życia tak szybko, jak się w nim pojawił.
– Mamo, ja… ja nie wiem, co mam robić – wyszeptałam, czując łzy pod powiekami.
– Nie wiem? Kamila, masz dwadzieścia dwa lata! Miałaś studiować, miałaś być kimś! – jej głos drżał od emocji. – A teraz co? Zostaniesz matką? Sama?
Tata w końcu się odezwał:
– Może powinnaś… przemyśleć to jeszcze raz. Są różne możliwości.
Wiedziałam, co miał na myśli. Aborcja. W Polsce to słowo jest jak przekleństwo. W mojej rodzinie – jeszcze większe tabu. Ale czy naprawdę mogę to zrobić? Czy jestem gotowa na dziecko? Czy jestem gotowa na samotność?
Każdy dzień był walką z samą sobą. Rano budziłam się z nadzieją, że to tylko zły sen. Potem patrzyłam na swoje ciało w lustrze i widziałam zmiany – delikatnie zaokrąglony brzuch, cienie pod oczami od nieprzespanych nocy. W pracy w sklepie spożywczym coraz trudniej było mi się skupić. Klienci pytali o świeże bułki, a ja myślałam tylko o tym, co będzie dalej.
Przyjaciółki? Zniknęły szybciej niż Michał. „Kamila, nie chcę się w to mieszać”, „To twoja sprawa”, „Nie mam czasu na takie dramaty” – słyszałam przez telefon. Jedynie Ola próbowała mnie wspierać:
– Kamilka, dasz radę. Jesteś silniejsza niż myślisz.
Ale czy naprawdę byłam?
Wieczorami siadałam na łóżku i pisałam do nienarodzonego dziecka listy. „Nie wiem, czy będę dobrą mamą. Nie wiem nawet, czy będę twoją mamą”. Każde słowo bolało bardziej niż poprzednie.
Mama przestała ze mną rozmawiać. Chodziła po domu jak cień, trzaskała drzwiami, płakała po kątach. Tata unikał mnie wzrokiem. Czułam się jak intruz we własnym domu.
Pewnej nocy usłyszałam ich rozmowę przez cienką ścianę:
– Może powinniśmy ją wyrzucić? – szeptała mama.
– To nasze dziecko…
– Ale ona nas zawiodła! Co ludzie powiedzą?
Zacisnęłam pięści pod kołdrą i poczułam falę gniewu. Czy naprawdę jestem tylko ich porażką?
W pracy szefowa zaczęła patrzeć na mnie podejrzliwie.
– Kamila, jesteś jakaś rozkojarzona ostatnio. Wszystko w porządku?
– Tak, po prostu… dużo się dzieje w domu – skłamałam.
Bałam się powiedzieć prawdę. Bałam się wszystkiego: przyszłości, samotności, tego małego życia pod sercem i tego, że mogę je stracić.
Czasem wyobrażałam sobie inną wersję siebie – taką, która ma wsparcie rodziny, partnera u boku i pewność siebie. Ale rzeczywistość była inna: zimna, szara i pełna lęku.
Czternasty tydzień minął szybciej niż się spodziewałam. Lekarka podczas badania spojrzała na mnie ciepło:
– To trudny czas, Kamilo. Ale nie jesteś sama. Są organizacje, które pomagają kobietom w twojej sytuacji.
Po raz pierwszy poczułam cień nadziei.
Wieczorem zebrałam się na odwagę i weszłam do salonu.
– Mamo, tato… Chcę wam coś powiedzieć.
Spojrzeli na mnie z napięciem.
– Zdecydowałam się urodzić to dziecko – powiedziałam cicho, ale stanowczo.
Mama wybuchła płaczem.
– Jak ty sobie wyobrażasz życie? Bez pieniędzy, bez ojca dla dziecka?
Tata tylko westchnął:
– To twoja decyzja. Ale musisz być gotowa na konsekwencje.
Wyszłam z domu tej nocy. Spakowałam torbę i pojechałam do Oli. Przyjęła mnie bez słowa wyrzutu.
– Jesteś odważna – powiedziała tylko i przytuliła mnie mocno.
Tamtego wieczoru po raz pierwszy od dawna zasnęłam spokojnie.
Dziś mija siedemnasty tydzień mojej ciąży. Nadal boję się przyszłości. Nadal nie wiem, czy dam radę być dobrą matką. Ale wiem jedno: to moja decyzja i moje życie.
Czy można być matką, jeśli samemu czuje się jeszcze jak dziecko? Czy samotność jest ceną za odwagę? Może ktoś z was zna odpowiedź…