W dziewięć dni do prawdy: Historia rodziny Nowaków i dramatycznego wyboru
— Michał, przysięgnij mi, że nie zrobisz nic głupiego! — krzyczała mama, ściskając mnie za rękę tak mocno, że aż zbielały jej knykcie. W jej oczach widziałem strach, którego nigdy wcześniej nie znałem. Za oknem słychać było policyjne syreny i gwar sąsiadów, którzy już wiedzieli, że w domu Nowaków wydarzyło się coś strasznego.
To był 23 grudnia, dzień przed Wigilią. W naszym małym miasteczku pod Radomiem wszyscy szykowali się na święta, a my — my czekaliśmy na wyrok. Mój starszy brat, Tomek, był zawsze tym silniejszym, tym, który potrafił się postawić każdemu. Ja byłem tym cichym, który wolał czytać książki niż bić się na podwórku. Najmłodszy, Pawełek, miał swoje problemy — był inny, wolniejszy, często nie rozumiał żartów i nie potrafił się bronić. Ale był naszym bratem i kochaliśmy go najbardziej na świecie.
Tamtej nocy wydarzyło się coś, co rozdarło naszą rodzinę na pół. Ktoś napadł na dom sąsiadów — państwa Zielińskich. Policja mówiła o brutalnym napadzie, o przemocy, o czymś, czego nie da się wybaczyć. Wszyscy szeptali: „To musiał być ktoś stąd”. Kiedy rano przyszli po Tomka, mama zemdlała. Ja stałem jak sparaliżowany.
— Michał, musisz mi pomóc — powiedział Tomek przez kraty w komisariacie. — Nie zrobiłem tego. Przysięgam ci na nasze dzieciństwo.
Ale dowody były przeciwko niemu. Jego kurtka znaleziona w ogrodzie Zielińskich, ślady butów, które pasowały do jego rozmiaru. Policjant prowadzący sprawę, aspirant Kowalczyk, był bezlitosny:
— Masz dziewięć dni. Jeśli nie znajdziesz prawdziwego sprawcy albo nie przekonasz brata do przyznania się, Pawełek pójdzie do poprawczaka. Tam sobie nie poradzi.
To był szantaż. Wiedzieliśmy wszyscy, że Pawełek nie przeżyje nawet tygodnia wśród tamtych chłopaków. Ale Tomek… jeśli był winny… Jak mogłem wybierać między jednym bratem a drugim?
Wróciłem do domu i zobaczyłem mamę siedzącą przy stole z głową w dłoniach.
— Michałku… — szepnęła. — Ty zawsze byłeś rozsądny. Pomóż nam.
Przez kolejne dni chodziłem po miasteczku jak cień. Ludzie patrzyli na mnie z litością albo z pogardą. Ktoś napisał na naszym płocie „Mordercy”. Pawełek płakał nocami i pytał: „Michał, czy ja pójdę do więzienia?”
Zacząłem szukać śladów na własną rękę. Przesłuchiwałem sąsiadów, rozmawiałem z kolegami Tomka. W końcu trafiłem na ślad — ktoś widział obcego mężczyznę kręcącego się wokół domu Zielińskich tamtej nocy. Nikt jednak nie chciał zeznawać przeciwko „swoim”.
Czułem się jak w potrzasku. Każda rozmowa z Tomkiem była coraz trudniejsza.
— Michał… jeśli musisz mnie poświęcić dla Pawła… zrób to — powiedział mi cicho przez szybę w pokoju przesłuchań.
— Nie mogę! Jesteś moim bratem!
— Ale Pawełek jest dzieckiem… On nie przetrwa.
W Wigilię mama postawiła na stole tylko opłatek i kubek herbaty. Nikt nie miał siły jeść ani śpiewać kolęd.
— Boże Narodzenie bez rodziny to nie święta — powiedziała cicho mama.
Ostatniego dnia przed terminem poszedłem do Kowalczyka.
— Mam ślad! Ktoś widział obcego faceta! Musicie to sprawdzić!
Kowalczyk spojrzał na mnie z politowaniem:
— Chłopcze… czas minął.
Wróciłem do domu i zobaczyłem Pawła siedzącego przy oknie.
— Michał… czy ja naprawdę pójdę do więzienia?
Objąłem go mocno i wtedy zrozumiałem: muszę wybrać. Albo zdradzę Tomka i pozwolę mu ponieść karę za coś, czego być może nie zrobił… albo poświęcę Pawła.
W nocy napisałem list do Kowalczyka:
„Jeśli musicie kogoś zamknąć, zamknijcie mnie. Tomek jest niewinny, Pawełek nie da sobie rady. Ja sobie poradzę.”
Rano przyszli po mnie. Mama płakała, Pawełek krzyczał: „Nie zabierajcie Michała!”
W celi siedziałem sam i myślałem: czy dobrze zrobiłem? Czy można poświęcić siebie dla rodziny? Czy prawda zawsze jest ważniejsza od miłości?
Czasem budzę się w nocy i słyszę głos mamy: „Michałku… pomóż nam…”
Czy wy byście potrafili wybrać między prawdą a rodziną? Czy lojalność wobec bliskich usprawiedliwia każde poświęcenie?