Nikt nie mógł przywieźć mojego wnuka, aż niespodziewana wizyta wszystko zmieniła: Droga mojego ojca do przebaczenia
— Nie dam rady, tato. Przepraszam, ale Antek nie przyjedzie w ten weekend — głos Michała był zmęczony, jakby już od dawna nosił w sobie ciężar, którego nie potrafił zrzucić.
Zamarłem z telefonem przy uchu. Wokół mnie panowała cisza, którą przerywał tylko tykanie starego zegara po babci. Zawsze czekałem na te weekendy z Antkiem. Odkąd Basia odeszła pięć lat temu, wnuk był moim promykiem światła. Teraz czułem, jakby ktoś zgasił ostatnią lampkę w pustym domu.
— Rozumiem — odpowiedziałem cicho, choć wcale nie rozumiałem. — Może innym razem.
Odłożyłem telefon i usiadłem przy kuchennym stole. Przez chwilę patrzyłem na zdjęcie Basi i Antka z zeszłego lata. Uśmiechali się do siebie tak szczerze, jakby świat nie miał żadnych trosk. Przesunąłem palcem po szkle, czując znajome ukłucie samotności.
Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiony, podniosłem się powoli. Kto mógł to być? Sąsiedzi raczej nie przychodzili bez zapowiedzi. Otworzyłem drzwi i zamarłem.
Na progu stał mój ojciec. Ten sam, z którym nie rozmawiałem od ponad dwudziestu lat.
— Cześć, Janku — powiedział cicho, patrząc mi prosto w oczy. — Wiem, że to niespodziewane…
Nie wiedziałem, co powiedzieć. W głowie miałem tylko obrazy z dzieciństwa: krzyki, trzaskające drzwi, matka płacząca w kuchni. Ojciec zawsze był twardy jak skała — nigdy nie przepraszał, nigdy nie okazywał słabości.
— Po co przyszedłeś? — zapytałem ostrożnie.
— Chciałem… porozmawiać. Może wejść?
Wpuściłem go do środka bardziej z ciekawości niż z potrzeby bliskości. Usiadł naprzeciwko mnie przy stole, gdzie jeszcze przed chwilą siedziałem sam ze swoim żalem.
— Wiem, że nie byłem dobrym ojcem — zaczął po chwili milczenia. — Ale chciałbym to naprawić. Zanim będzie za późno.
Poczułem narastającą złość. Gdzie był przez te wszystkie lata? Kiedy Basia chorowała? Kiedy Michał miał problemy w szkole? Kiedy ja sam nie dawałem rady?
— Dlaczego teraz? — zapytałem przez zaciśnięte zęby.
Ojciec spuścił wzrok.
— Bo jestem już stary. Bo widzę, jak samotność potrafi człowieka zniszczyć…
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Słychać było tylko szum lodówki i oddechy dwóch mężczyzn, którzy przez lata byli sobie obcy.
— Michał nie przywiezie dziś Antka — powiedziałem nagle, sam nie wiem dlaczego. — Miałem nadzieję na trochę radości…
Ojciec spojrzał na mnie ze smutkiem.
— Ja też straciłem kontakt z wnukiem. Twoja siostra nie chce mnie widzieć…
Zobaczyłem w jego oczach coś nowego — żal i tęsknotę. Może pierwszy raz w życiu naprawdę żałował?
— Myślisz, że da się to jeszcze naprawić? — zapytałem cicho.
Wzruszył ramionami.
— Nie wiem. Ale jeśli nie spróbujemy…
Wtedy przypomniałem sobie rozmowę z Michałem sprzed kilku miesięcy:
— Tato, czemu ty nigdy nie potrafisz wybaczyć? — zapytał wtedy mój syn. — Przecież każdy popełnia błędy…
Może miał rację?
Ojciec wyjął z kieszeni stary portfel i położył na stole zdjęcie — ja jako mały chłopiec na rowerze, a on obok mnie, dumny i uśmiechnięty.
— Pamiętasz ten dzień? — zapytał cicho.
Pamiętałem. To był jeden z nielicznych dni szczęścia w naszym domu.
— Chciałbym jeszcze raz spróbować być częścią twojego życia — powiedział ojciec łamiącym się głosem.
Patrzyliśmy na siebie długo. W mojej głowie kłębiły się wspomnienia: dobre i złe chwile, słowa niewypowiedziane przez lata.
W końcu skinąłem głową.
— Może zaczniemy od herbaty? — zaproponowałem.
Ojciec uśmiechnął się lekko pierwszy raz od wejścia do domu.
Przez kolejne godziny rozmawialiśmy o wszystkim: o Basi, o Michale, o Antku i o tym, jak trudno jest czasem wybaczyć sobie samemu.
Wieczorem zadzwonił Michał:
— Tato… jednak mogę jutro przyjechać z Antkiem. Udało mi się wszystko poukładać.
Spojrzałem na ojca i poczułem coś na kształt nadziei.
Może to właśnie jest rodzina: ciągłe próby naprawiania tego, co się zepsuło?
Czasem myślę: czy naprawdę potrafimy wybaczyć tym, którzy nas skrzywdzili? Czy warto próbować odbudować mosty nad przepaściami lat milczenia?