Przez dziesięć lat byłam tylko teściową – zapomniałam, kim jestem. Czy naprawdę musimy poświęcać się aż tak bardzo?
– Mamo, czy możesz zostać z Antosiem jeszcze godzinę? – głos Magdy, mojej synowej, drżał lekko przez telefon. Była już dwudziesta druga, a ja siedziałam na kanapie w ich salonie, z kubkiem zimnej herbaty w dłoni. Antoś spał od dawna, a ja czekałam na powrót Magdy i mojego syna, Pawła, którzy utknęli gdzieś w korku po spotkaniu firmowym.
Znowu. Znowu to samo. Od dziesięciu lat byłam ich opiekunką, kucharką, powierniczką i… cieniem. Przestałam być Anną. Stałam się „mamą Pawła”, „babcią Antosia”, „teściową Magdy”.
Pamiętam, jak to się zaczęło. Paweł przyprowadził Magdę do domu na święta. Była nieśmiała, zagubiona w naszej głośnej rodzinie. Przyjęłam ją jak córkę, bo sama nigdy córki nie miałam. Chciałam jej pomóc, żeby poczuła się częścią nas. Potem pojawił się Antoś – cudowny chłopiec, który od razu skradł moje serce.
– Mamo, nie damy rady bez ciebie – mówił Paweł, kiedy Magda wracała do pracy po urlopie macierzyńskim. – Ty najlepiej znasz Antosia, on ci ufa.
Zgodziłam się bez wahania. Przecież rodzina jest najważniejsza. Tak mnie wychowano – kobieta powinna być podporą domu.
Z czasem jednak zaczęłam czuć się coraz bardziej przezroczysta. Moje potrzeby były zawsze na końcu listy. Kiedy chciałam pójść do kina z koleżankami, Magda prosiła mnie o pomoc przy dziecku. Kiedy planowałam wyjazd do sanatorium, Paweł mówił: – Mamo, może za rok? Teraz jesteś nam bardzo potrzebna.
Wszystko robiłam dla nich. Gotowałam obiady na dwa dni, prałam ubranka Antosia, odbierałam go z przedszkola, kiedy Magda musiała zostać dłużej w pracy. Nawet kiedy zachorowałam na grypę, przyszłam do nich, żeby nie zostawić ich samych.
– Mamo, jesteś niezastąpiona – mówiła Magda i przytulała mnie szybko, zanim pobiegła do pracy.
Ale czy ktoś zapytał mnie, czego ja chcę? Czy ktoś zauważył, że coraz częściej płaczę wieczorami w swoim pustym mieszkaniu?
Pewnego dnia spotkałam na klatce sąsiadkę, panią Halinę.
– Pani Aniu, pani taka zmęczona… Wszystko w porządku?
Chciałam odpowiedzieć: „Tak, wszystko dobrze”, ale głos mi się załamał.
– Czasem mam wrażenie, że już nie wiem, kim jestem – wyszeptałam.
Pani Halina pokiwała głową ze zrozumieniem.
– Ja też tak miałam. Dopóki nie powiedziałam „dość”.
Te słowa długo dźwięczały mi w głowie.
Tego wieczoru zadzwoniła do mnie Magda.
– Mamo, czy możesz zostać z Antosiem przez weekend? Chcemy z Pawłem pojechać nad morze.
Zacisnęłam powieki. W głowie miałam obraz mojej młodości – wyjazdy z przyjaciółkami do Zakopanego, śmiech przy ognisku, spacery po lesie… Gdzie się podziała tamta Anna?
– Przepraszam, Magdo – powiedziałam cicho. – W ten weekend nie mogę.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Ale… jak to?
– Mam swoje plany – odpowiedziałam stanowczo po raz pierwszy od lat.
Magda była wyraźnie zaskoczona. Paweł zadzwonił godzinę później.
– Mamo, co się dzieje? Zawsze nam pomagałaś!
– Pawełku… Ja też mam prawo do swojego życia. Chcę odpocząć.
Rozłączył się bez słowa.
Całą noc nie mogłam spać. Czułam się winna i jednocześnie… wolna? Rano zadzwoniła pani Halina.
– Idziemy na spacer do parku?
Poszłyśmy razem. Opowiadała mi o swoich pasjach – maluje obrazy, chodzi na zajęcia taneczne dla seniorów. Słuchałam jej z niedowierzaniem.
– Pani Halino… Ja chyba nie umiem już żyć dla siebie.
Uśmiechnęła się ciepło.
– To się da odzyskać. Trzeba tylko spróbować.
Zaczęłam małymi krokami. Zapisałam się na jogę w domu kultury. Poszłam na spotkanie klubu książki. Kupiłam sobie nową sukienkę – czerwoną! Po raz pierwszy od lat spojrzałam w lustro i zobaczyłam kobietę, a nie tylko babcię i teściową.
Paweł długo się do mnie nie odzywał. Magda była chłodna i zdystansowana. Bolało mnie to bardzo. Ale wiedziałam już, że jeśli teraz się poddam, nigdy nie odzyskam siebie.
Po kilku tygodniach Paweł przyszedł do mnie sam.
– Mamo… Przepraszam. Nie zauważyliśmy nawet, jak bardzo cię obciążamy.
Popłakałam się wtedy jak dziecko.
– Chciałam tylko być potrzebna… Ale zapomniałam o sobie.
Magda przyszła kilka dni później z Antosiem.
– Dziękuję za wszystko – powiedziała cicho. – I przepraszam.
Przytuliłyśmy się długo. Antoś pocałował mnie w policzek i zapytał:
– Babciu, pójdziesz ze mną na plac zabaw?
Uśmiechnęłam się szeroko.
– Tak, kochanie. Ale potem babcia idzie na jogę!
Dziś wiem jedno: jeśli kobieta zapomina o sobie dla innych – traci wszystko. Czy naprawdę musimy rezygnować z własnych marzeń i pragnień tylko dlatego, że jesteśmy matkami czy teściowymi? A może czas nauczyć się mówić „nie” i zacząć żyć także dla siebie?