Odkryłam zdradę przez bukiet róż. Czy powinnam była udawać, że nic nie wiem?
– Co to jest? – zapytałam sama siebie, stojąc w kuchni z kurtką jeszcze na ramionach, ściskając w dłoni cienką kartkę. Słowa na niej były jak cios: „Potwierdzamy realizację zamówienia – Bukiet Różany, 15 sztuk, biała wstążka, dedykacja: ‘Za wczoraj. Nie mogę się doczekać jutra’”. Przeczytałam to chyba z dziesięć razy. Litery zaczęły mi tańczyć przed oczami, a w głowie pojawił się szum. To nie było do mnie. Mój mąż nigdy nie zamawiał dla mnie kwiatów przez internet, a już na pewno nie z taką dedykacją.
W kuchni pachniało jeszcze poranną kawą i cynamonem z szarlotki, którą piekłam dla dzieci. Zza drzwi dobiegł mnie śmiech naszej córki, Zosi. Przez chwilę miałam ochotę schować tę kartkę na dno szuflady i udawać, że nic się nie stało. Ale nie mogłam. Coś we mnie pękło.
Wieczorem, gdy dzieci już spały, usiadłam naprzeciwko Pawła przy stole. Udawał, że czyta gazetę, ale widziałam, jak co chwilę zerka na mnie spod oka.
– Paweł – zaczęłam cicho, ale stanowczo. – Przyszło dziś coś do skrzynki. Potwierdzenie zamówienia bukietu róż… z dedykacją.
Zamarł. Gazeta opadła na stół. Przez chwilę patrzył na mnie bez słowa, potem odwrócił wzrok.
– To… to pewnie jakaś pomyłka – wymamrotał.
– Naprawdę? – podniosłam głos. – „Za wczoraj. Nie mogę się doczekać jutra”. To nie jest przypadkowa wiadomość.
Milczał długo. W końcu westchnął ciężko i schował twarz w dłoniach.
– Anka… Ja… To nie tak miało wyjść.
Serce mi waliło jak młotem. Czułam się jakbym spadała w przepaść bez końca.
– Ile to trwa? – zapytałam drżącym głosem.
– Pół roku – odpowiedział cicho. – Poznałem ją w pracy. To był przypadek… Nie chciałem tego.
Wybuchłam płaczem. Wszystko we mnie krzyczało: „Dlaczego?!” Przecież byliśmy razem od liceum, przeszliśmy przez tyle trudnych chwil – śmierć jego ojca, moją chorobę, narodziny dzieci…
Przez kolejne dni chodziłam jak cień. Paweł próbował rozmawiać, tłumaczyć się, przepraszać. Ale ja nie potrafiłam go słuchać. Zosia i Kuba patrzyli na mnie pytająco, nie rozumiejąc, dlaczego mama jest smutna i nie ma siły się z nimi bawić.
W pracy też nie potrafiłam się skupić. Koleżanka z biura, Magda, zauważyła, że coś jest nie tak.
– Anka, co się dzieje? Wyglądasz jakbyś nie spała od tygodnia.
Chciałam jej powiedzieć prawdę, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. W końcu tylko pokręciłam głową i uciekłam do łazienki.
Wieczorami leżałam w łóżku i analizowałam wszystko od początku. Czy coś przeoczyłam? Czy powinnam była zauważyć wcześniej? Przypominałam sobie wszystkie te wieczory, kiedy Paweł wracał późno z pracy albo nagle musiał wyjść „na spotkanie”.
W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do mojej mamy.
– Mamo… Paweł mnie zdradził – wyszeptałam przez łzy.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Aniu… Kochanie… Co zamierzasz zrobić?
Nie wiedziałam. Naprawdę nie wiedziałam.
Minęły tygodnie. Paweł próbował wszystko naprawić – przynosił kwiaty (teraz już dla mnie), gotował kolacje, proponował wspólne wyjazdy. Ale ja nie potrafiłam mu zaufać. Każda wiadomość w jego telefonie budziła we mnie lęk i podejrzliwość.
Pewnego dnia Zosia przyszła do mnie z rysunkiem rodziny: mama, tata, ona i Kuba trzymający się za ręce pod wielkim słońcem.
– Mamusiu, dlaczego jesteś smutna? – zapytała cicho.
Przytuliłam ją mocno i poczułam łzy napływające do oczu.
– Bo czasem dorośli mają trudne sprawy do rozwiązania – odpowiedziałam drżącym głosem.
Zaczęliśmy chodzić na terapię dla par. Psycholog pytała o nasze uczucia, o to, czy chcemy walczyć o ten związek. Paweł mówił o żalu i winie, ja o bólu i stracie zaufania.
W domu atmosfera była napięta jak struna. Każda drobnostka wywoływała kłótnie: kto nie wyniósł śmieci, kto zapomniał kupić mleko, kto odebrał dzieci ze szkoły.
Moja siostra Basia przyjechała któregoś dnia z ciastem i butelką wina.
– Anka, musisz pomyśleć o sobie – powiedziała stanowczo. – Nie możesz żyć tylko dla innych.
Ale jak miałam zostawić wszystko? Dzieci? Dom? Naszą wspólną historię?
Któregoś wieczoru usiedliśmy z Pawłem przy stole bez słów. Patrzyliśmy na siebie długo.
– Chcę spróbować jeszcze raz – powiedział cicho. – Ale jeśli nie możesz mi wybaczyć… Zrozumiem.
Nie odpowiedziałam od razu. W głowie miałam chaos: miłość przeplatała się z żalem i gniewem.
Minęły miesiące. Terapia pomagała powoli odbudowywać zaufanie, ale rany były głębokie. Czasem myślę, że nigdy się nie zagoją do końca.
Dziś wiem jedno: zdrada zmienia wszystko. Ale czy zawsze oznacza koniec? Czy można nauczyć się ufać na nowo? Może ktoś z Was też musiał kiedyś podjąć tak trudną decyzję… Jak Wy byście postąpili na moim miejscu?