Szokująca prawda: Jak moja szwagierka udawała ciążę, żeby nie stracić dachu nad głową
– Iwona, muszę z tobą porozmawiać – głos Zuzanny drżał, a jej oczy były zaczerwienione. Stała w progu naszej kuchni, ściskając w dłoniach kubek z herbatą. Był środek listopada, a za oknem padał deszcz, który zdawał się podkreślać ciężar tej chwili.
– Co się stało? – zapytałam, choć już od kilku dni czułam, że coś wisi w powietrzu. Zuzanna mieszkała u nas od trzech miesięcy, odkąd jej mąż – mój brat Paweł – wyjechał do pracy za granicę. Miała zostać na chwilę, do czasu aż znajdzie pracę i wynajmie coś swojego. Ale czas mijał, a ona coraz częściej narzekała na zmęczenie i bóle brzucha.
– Jestem w ciąży – wyszeptała, spuszczając wzrok. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć. Z jednej strony poczułam ulgę – może to tłumaczyło jej apatię i brak energii. Z drugiej strony, coś mi nie pasowało. Zuzanna zawsze była energiczna, a teraz niemal nie wychodziła z pokoju.
– Gratuluję… – powiedziałam cicho, choć w głębi duszy miałam mnóstwo pytań. – Powiedziałaś już Pawłowi?
– Jeszcze nie. Chciałam najpierw upewnić się, że wszystko jest w porządku…
Przez następne tygodnie Zuzanna coraz bardziej zamykała się w sobie. Nie szukała pracy, tłumacząc się złym samopoczuciem. Moja córka Ola zaczęła pytać, dlaczego ciocia ciągle leży w łóżku. Mój mąż Michał coraz częściej rzucał kąśliwe uwagi o „darmozjadach”.
Pewnego wieczoru, gdy wróciłam z pracy, zastałam Zuzannę płaczącą w kuchni. – Nie dam rady, Iwona… Boję się, że mnie wyrzucicie…
– Przecież jesteś w ciąży, nikt cię nie wyrzuci – próbowałam ją pocieszyć, choć sama czułam się coraz bardziej przytłoczona sytuacją. Nasze oszczędności topniały, rachunki rosły, a atmosfera w domu była coraz gorsza.
W grudniu Paweł przyjechał na święta. Był szczęśliwy, gdy usłyszał o ciąży, ale szybko zauważył, że coś jest nie tak. – Zuzka, kiedy idziesz do lekarza? – dopytywał. – Chcę zobaczyć zdjęcie z USG!
Zuzanna unikała odpowiedzi. W końcu wybuchła płaczem i zamknęła się w łazience. Paweł spojrzał na mnie zdezorientowany. – Iwona, co tu się dzieje?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czułam się rozdarta między lojalnością wobec brata a narastającą frustracją wobec Zuzanny. W końcu postanowiłam działać.
– Zuzanna, musisz iść do lekarza. Jeśli nie chcesz iść sama, pójdę z tobą – powiedziałam stanowczo pewnego ranka.
Zuzanna zbladła. – Nie mogę…
– Dlaczego?
– Bo… bo nie jestem w ciąży – wyszeptała. Przez chwilę miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Patrzyłam na nią w osłupieniu.
– Jak to? Przecież…
– Przepraszam! – wybuchła płaczem. – Bałam się, że mnie wyrzucicie! Nie miałam pracy, nie miałam gdzie pójść… Paweł wyjechał, a ja zostałam sama…
W tym momencie do kuchni wszedł Paweł. – Co się dzieje?
– Zuzanna… nie jest w ciąży – powiedziałam cicho.
Paweł spojrzał na żonę z niedowierzaniem. – Kłamałaś? Przez tyle miesięcy?
Zuzanna schowała twarz w dłoniach. – Przepraszam… Nie wiedziałam, co robić…
W domu zapanowała cisza. Michał tylko pokręcił głową i wyszedł z kuchni. Ola patrzyła na nas szeroko otwartymi oczami.
Przez następne dni atmosfera była napięta do granic możliwości. Paweł próbował rozmawiać z Zuzanną, ale ona unikała kontaktu. Michał coraz częściej sugerował, że powinniśmy poprosić ją o wyprowadzkę. Ja czułam się rozdarta – z jednej strony współczułam Zuzannie, z drugiej byłam wściekła za kłamstwo.
W końcu zebrałam się na odwagę i usiadłam z nią przy stole.
– Zuzanna, musisz znaleźć pracę i się wyprowadzić. Nie możemy dłużej tak żyć. Kocham cię jak siostrę, ale przekroczyłaś granicę.
Zuzanna skinęła głową. – Wiem. Przepraszam…
Pomogłam jej znaleźć ogłoszenia o pracę, pożyczyłam trochę pieniędzy na start. Po dwóch tygodniach wyprowadziła się do wynajętego pokoju. Paweł wrócił za granicę, ale ich relacja już nigdy nie była taka sama.
Często wracam myślami do tamtych miesięcy. Zastanawiam się, czy mogłam zrobić coś inaczej. Czy powinnam była wcześniej zauważyć sygnały? Czy można wybaczyć taką zdradę?
Może każdy z nas czasem przekracza granice z rozpaczy? Ale gdzie kończy się współczucie, a zaczyna naiwność? Co wy byście zrobili na moim miejscu?