Zielona zazdrość pod białym welonem: Moja siostra, jej ślub i ojcowska niesprawiedliwość
— Iwona, możesz mi pomóc z welonem? — głos Ani drżał z ekscytacji, a jej oczy błyszczały jak nigdy wcześniej. Stałam w kącie salonu, ściskając w dłoni kubek zimnej już kawy, obserwując jak mama z czułością poprawia jej suknię. W powietrzu unosił się zapach perfum i świeżych kwiatów, a ja czułam, jak coś we mnie pęka.
— Jasne, już idę — odpowiedziałam, choć miałam ochotę wybiec z domu. Przez chwilę patrzyłam na swoje odbicie w lustrze — zmęczone oczy, przygryzione usta. Czy to naprawdę ja? Starsza siostra, która powinna być wsparciem, a zamiast tego czuje się jak nieproszony gość na własnym podwórku.
Wszystko zaczęło się kilka tygodni wcześniej, kiedy tata — właściwie mój ojczym, Marek — ogłosił, że na ślub Ani kupi jej mieszkanie w centrum Warszawy. Mieszkanie! Ja po studiach dostałam od niego używany samochód i kilka tysięcy na start. Wtedy wydawało mi się to dużo, ale teraz…
— Iwona, nie bądź taka ponura! To przecież wielki dzień Ani — szepnęła mama, widząc moją minę. Uśmiechnęłam się blado. Nikt nie wiedział, co dzieje się w mojej głowie. Nikt nie widział tej zielonej zazdrości, która rozlewała się po moim sercu jak trucizna.
Wieczorem, kiedy wszyscy już spali, usiadłam z Markiem w kuchni. Siedział przy stole z kieliszkiem whisky i patrzył przez okno na ciemne podwórko.
— Tata… — zaczęłam niepewnie.
— Słucham cię, Iwonko — odpowiedział spokojnie.
— Dlaczego Ani dajesz mieszkanie? Ja dostałam tylko samochód…
Marek westchnął ciężko.
— Wiesz, wtedy były inne czasy. Nie miałem tyle pieniędzy. Poza tym… Ania jest młodsza, chciałem jej pomóc bardziej.
— A ja? — zapytałam cicho. — Czy ja nie zasługuję na to samo?
Przez chwilę milczał.
— Iwona, ty zawsze byłaś silniejsza. Zawsze dawałaś sobie radę. Ania… ona jest delikatniejsza.
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Czyli co? Moja siła to kara? Moja samodzielność to powód do tego, by mnie pominąć?
Następnego dnia ślub Ani był jak z bajki. Biała suknia, kościół pełen gości, Marek prowadzący ją do ołtarza z dumą w oczach. Stałam obok mamy i czułam się jak cień. Każdy uśmiech skierowany do Ani był dla mnie jak ukłucie szpilki.
Podczas wesela wszyscy składali życzenia młodej parze. Gdy przyszła moja kolej, spojrzałam Ani w oczy i zobaczyłam w nich szczęście. Uśmiechnęła się do mnie szeroko.
— Dziękuję, że jesteś — szepnęła i mocno mnie przytuliła.
Chciałam jej powiedzieć wszystko — o bólu, o zazdrości, o tym, jak bardzo czuję się gorsza. Ale nie mogłam. To był jej dzień.
Po powrocie do domu długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, analizując każde słowo Marka i każdą scenę z wesela. Czy naprawdę jestem złą siostrą? Czy może po prostu jestem skrzywdzoną córką?
Kilka dni później Ania zadzwoniła do mnie wieczorem.
— Iwona… czuję, że coś jest nie tak. Unikasz mnie od ślubu. Powiedz mi szczerze: o co chodzi?
Zawahałam się. W końcu wybuchłam:
— Zazdroszczę ci! Zazdroszczę ci tego mieszkania, tej uwagi… wszystkiego! Mam wrażenie, że tata kocha cię bardziej!
Po drugiej stronie zapadła cisza.
— Myślisz, że ja tego nie widzę? — odpowiedziała cicho Ania. — Ale ja zawsze czułam się gorsza od ciebie. Ty byłaś tą mądrą, odważną… Ja zawsze byłam tylko „tą młodszą”.
Zaniemówiłam. Nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób.
— Może powinniśmy porozmawiać z tatą razem? — zaproponowała Ania.
Spotkaliśmy się wszyscy w kuchni kilka dni później. Marek wyglądał na zmieszanego.
— Dziewczyny… Nie chciałem was skrzywdzić. Chciałem tylko dobrze…
— Ale skrzywdziłeś nas obie — powiedziałam cicho.
Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam łzy w oczach Marka.
— Przepraszam was… Naprawdę przepraszam.
Nie wiem, czy to wystarczyło. Rany nie goją się od razu. Ale pierwszy raz poczułam ulgę.
Dziś patrzę na Anię i wiem, że obie nosimy swoje blizny. Może nigdy nie będziemy idealną rodziną, ale przynajmniej zaczęłyśmy mówić o tym, co boli.
Czy naprawdę jesteśmy winni temu, co czujemy? Czy można być dobrą siostrą i jednocześnie zazdrościć? Co wy byście zrobili na moim miejscu?