Kiedy dom przestaje być domem: Moja walka o godność po zdradzie męża i matki

— Iwona, nie przesadzaj, przecież nie możesz oczekiwać, że życie się zatrzyma tylko dlatego, że jesteś w szpitalu — głos mojej matki przeszył mnie jak lodowaty nóż. Leżałam na szpitalnym łóżku, z kroplówką w ręce, a ona patrzyła na mnie z tym swoim chłodnym spokojem. Właśnie dowiedziałam się, że mój mąż, Marek, wprowadził do naszego mieszkania swoją kochankę. Do NASZEGO mieszkania.

Poczułam, jakby ktoś wyciągnął mi serce i rzucił je na podłogę. — Mamo, jak możesz to mówić? Przecież to jest zdrada! — wyszeptałam, czując łzy napływające do oczu.

— Iwona, nie dramatyzuj. Marek jest tylko człowiekiem. Ty leżysz tutaj już trzeci tydzień, a on też ma swoje potrzeby. — Jej słowa odbijały się echem w mojej głowie. Potrzeby? A moje potrzeby? Moja godność?

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułam się tak samotna. Nawet pielęgniarka, która przyszła zmienić mi kroplówkę, spojrzała na mnie ze współczuciem. — Wszystko w porządku? — zapytała cicho. Pokiwałam głową, choć miałam ochotę krzyczeć.

Marek przyszedł do szpitala tylko raz. Przyniósł mi pomarańcze i gazetę. Siedział na krześle przy oknie i bawił się telefonem. — Muszę ci coś powiedzieć — zaczął beznamiętnie. — Wiesz, że nie lubię być sam. Aneta… ona mi pomaga. Gotuje, sprząta…

— W naszym domu? — przerwałam mu z niedowierzaniem.

— Iwona, nie rób sceny. Ty jesteś chora, ja muszę jakoś żyć — wzruszył ramionami i spojrzał na mnie z irytacją.

Wtedy zrozumiałam, że jestem sama. Zawsze byłam sama. Nawet kiedy byliśmy razem, czułam się jak cień w jego życiu. Ale teraz cień zniknął całkowicie.

Kiedy wyszłam ze szpitala po miesiącu walki z zapaleniem płuc i powikłaniami, wróciłam do mieszkania, które już nie było moje. W przedpokoju stały damskie buty na obcasie — nie moje. W łazience pachniało obcymi perfumami. Aneta siedziała w kuchni i piła kawę z mojej ulubionej filiżanki.

— Cześć, Iwona — powiedziała bezczelnie, nawet nie podnosząc wzroku znad telefonu.

Marek pojawił się chwilę później. — Musimy porozmawiać — rzucił krótko.

Usiedliśmy przy stole. Czułam się jak intruz we własnym domu.

— To nie jest już twoje miejsce — powiedział Marek spokojnie. — Aneta tu mieszka ze mną. Ty możesz wrócić do mamy.

Spojrzałam na niego i poczułam, jak coś we mnie pęka. — To jest moje mieszkanie! — krzyknęłam rozpaczliwie.

— Spłacę ci połowę — odpowiedział zimno.

Zadzwoniłam do mamy tego samego dnia. Myślałam, że choć ona mnie wesprze.

— Iwona, nie rób problemów. Marek zawsze był dobrym zięciem. Może powinnaś się zastanowić nad sobą? Może to przez ciebie on znalazł sobie kogoś innego? — jej słowa były jak policzek.

Przez kolejne tygodnie błąkałam się między mieszkaniem a domem mamy. Nigdzie nie czułam się u siebie. W pracy wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem albo ciekawością. Plotki rozchodziły się szybko.

— Słyszałam o Marku… Trzymaj się, Iwona — powiedziała koleżanka z działu kadr.

Ale nikt nie wiedział, jak bardzo boli zdrada nie tylko męża, ale i własnej matki.

Pewnej nocy obudziłam się z płaczem. Śniło mi się nasze mieszkanie sprzed lat: śmiech dzieci (których nigdy nie mieliśmy), zapach świeżo upieczonego chleba, ciepło wspólnych wieczorów przy filmie. Wszystko to zniknęło bezpowrotnie.

Zaczęłam chodzić na terapię. Psycholog powiedziała mi coś ważnego: — Iwona, czasem trzeba pozwolić odejść tym, którzy nas ranią. Nawet jeśli to rodzina.

To było trudne do zaakceptowania. Przez całe życie uczono mnie, że rodzina jest najważniejsza. Ale co jeśli rodzina cię niszczy?

Po kilku miesiącach wynajęłam małe mieszkanie na obrzeżach Warszawy. Sama je urządziłam: białe ściany, żółte zasłony, mnóstwo roślin doniczkowych. Każdego dnia uczyłam się żyć od nowa.

Czasem dzwoniła mama. Zawsze mówiła o Marku: jak dobrze sobie radzi z Anetą, jak wszystko im się układa.

— Mamo, przestań — powiedziałam w końcu pewnego dnia. — Nie chcę tego słuchać.

— Jesteś niewdzięczna — odpowiedziała urażona i rozłączyła się.

Zrozumiałam wtedy, że muszę być dla siebie najważniejsza.

Dziś minął rok od tamtych wydarzeń. Nadal boli mnie zdrada i samotność, ale wiem już jedno: jestem silniejsza niż kiedykolwiek myślałam.

Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: Czy można wybaczyć tym, którzy nas najbardziej skrzywdzili? Czy dom to miejsce czy ludzie? Może dom to po prostu spokój we własnym sercu?