Kiedy teściowa dzwoni o 17:00: Czy jestem złą matką, czy tylko złą synową?
– Znowu nie odebrałaś! – głos mojej teściowej rozbrzmiewa w słuchawce, zanim zdążę powiedzieć „halo”. – O siedemnastej dziecko powinno już jeść kolację, a ty pewnie znowu siedzisz przy komputerze!
Zaciskam zęby. Siedzę na podłodze w salonie, obok mnie rozrzucone klocki, a Staś próbuje zbudować wieżę wyższą od siebie. Komputer? Ostatni raz miałam czas na cokolwiek swojego tydzień temu. Ale nie powiem tego głośno. Wiem, że to nie ma sensu.
– Mamo, Staś właśnie bawi się klockami, zaraz zrobię mu kolację – mówię spokojnie, choć czuję, jak w środku gotuje się we mnie złość.
– Kolacja o tej porze? – Teściowa wzdycha teatralnie. – Za moich czasów dzieci jadły punktualnie o siedemnastej. Dlatego twój mąż nigdy nie chorował!
Patrzę na syna. Ma cztery lata, jest zdrowy, uśmiechnięty. Ale dla niej to nigdy nie wystarczy. Zawsze coś robię źle: za późno karmię, za lekko ubieram, za rzadko dzwonię. Czasem mam wrażenie, że jestem dla niej tylko przeszkodą w dostępie do wnuka.
– Mamo, naprawdę wszystko jest w porządku – powtarzam, starając się nie podnosić głosu.
– W porządku? – jej głos staje się lodowaty. – Gdyby było w porządku, nie musiałabym cię co chwilę kontrolować. Ale ty nigdy nie słuchasz rad starszych!
Odkładam telefon na stół i przez chwilę patrzę na niego z nienawiścią. Chciałabym krzyknąć, wykrzyczeć jej wszystko: że mam dość jej pretensji, że czuję się jak intruz we własnym domu, że czasem boję się odebrać telefon. Ale wiem, że wtedy usłyszę tylko: „Widzisz? Jesteś niewdzięczna!”
Staś podchodzi do mnie i przytula się mocno.
– Mamusiu, dlaczego jesteś smutna?
Uśmiecham się przez łzy. – Nie jestem smutna, kochanie. Po prostu trochę zmęczona.
Mój mąż, Tomek, wraca późno z pracy. Często nie widzi tych wszystkich drobnych ran zadawanych przez jego matkę. Gdy próbuję mu opowiedzieć o dzisiejszym telefonie, wzrusza ramionami:
– Wiesz jaka jest mama. Nie przejmuj się. Ona chce dobrze.
Ale czy naprawdę chce dobrze? Czy może po prostu nie potrafi odpuścić kontroli nad swoim dorosłym synem i jego rodziną?
Wieczorem Staś zasypia wtulony we mnie. Siedzę na łóżku i myślę o tym wszystkim. O tym, jak bardzo chciałam być dobrą matką. Jak bardzo staram się każdego dnia. A jednak w oczach teściowej zawsze będę tą złą synową.
Następnego dnia rano dzwoni domofon. Przez szybę widzę sylwetkę teściowej z siatką pełną słoików.
– Przyniosłam wam trochę jedzenia – mówi bez powitania, wchodząc do kuchni jak do siebie. – Bo pewnie znowu nic nie ugotowałaś.
Czuję, jak narasta we mnie bunt. Próbuję być miła:
– Dziękuję, ale naprawdę mam wszystko przygotowane.
– Tak? A co dziś na obiad?
– Zupa pomidorowa i kotlety z indyka.
– Pomidorowa? Staś nie lubi pomidorowej! – wykrzykuje triumfalnie.
Wiem, że lubi. Wczoraj prosił o dokładkę. Ale nie będę się tłumaczyć.
Teściowa rozstawia słoiki na blacie i zaczyna opowiadać o tym, jak ona gotowała dla Tomka i jego brata. Jak zawsze wszystko było domowe, zdrowe i na czas. Jak dzieci nigdy nie chorowały i zawsze były grzeczne.
Czuję się coraz mniejsza. Jakbym była dzieckiem, które nigdy nie dorosło do jej standardów.
Po południu Tomek wraca wcześniej z pracy. Widzi minę swojej mamy i moją spiętą twarz.
– Co się stało?
Teściowa od razu zaczyna:
– Twoja żona nie dba o dziecko! Daje mu pomidorową, której on nie znosi! I jeszcze nie chciała przyjąć moich słoików!
Tomek patrzy na mnie pytająco. Czuję łzy pod powiekami.
– Tomek, Staś lubi pomidorową – mówię cicho. – I naprawdę gotuję codziennie.
Teściowa prycha pogardliwie.
– Ty zawsze ją bronisz! – rzuca do syna. – Ale zobaczysz, jeszcze zatęsknisz za domowym jedzeniem matki!
Tomek wzdycha ciężko i wychodzi do drugiego pokoju. Zostajemy same w kuchni.
– Pani Anno – zaczynam ostrożnie – wiem, że chce pani dobrze dla Stasia. Ale proszę mi zaufać. Naprawdę staram się być dobrą mamą.
Patrzy na mnie długo i milczy. W końcu mówi:
– Ty nigdy nie będziesz taka jak ja.
I wychodzi trzaskając drzwiami.
Wieczorem długo rozmawiam z Tomkiem. Mówię mu wszystko: o tym, jak bardzo boli mnie brak akceptacji ze strony jego matki; o tym, jak boję się każdego telefonu; o tym, że czasem czuję się gorsza przez jej ciągłe porównania.
Tomek bierze mnie za rękę.
– Przepraszam cię… Nie wiedziałem, że aż tak to przeżywasz.
Przez chwilę milczymy razem w ciszy.
Następnego dnia postanawiam zadzwonić do swojej mamy.
– Mamo… Czy ja jestem złą matką?
Moja mama śmieje się cicho po drugiej stronie słuchawki.
– Gdybyś była złą matką, Staś by cię nie kochał tak mocno. A on ci ufa bezgranicznie.
Zamykam oczy i pozwalam sobie na chwilę ulgi.
Ale wieczorem znów dzwoni teściowa. Odbieram z drżącym sercem.
– Anna? Chciałam tylko powiedzieć… żebyś pamiętała o cieplejszej kurtce dla Stasia jutro rano. Ma być zimno.
Odpowiadam spokojnie:
– Dziękuję za troskę. Pamiętam.
Odkładam słuchawkę i patrzę na swoje odbicie w oknie. Czy naprawdę można być dobrą matką i jednocześnie nie spełniać oczekiwań rodziny męża? Czy kiedykolwiek poczuję się wystarczająco dobra?
A wy… Jak radzicie sobie z wiecznymi pretensjami bliskich? Czy można nauczyć się żyć ze świadomością, że nigdy nie będzie się „dość dobrym” dla wszystkich?