A Ty byłeś dla mnie ważny… Historia o rodzinie, zdradzie i przebaczeniu
Drzwi trzasnęły z hukiem, a ja przez chwilę stałam w korytarzu, ściskając w dłoni klucz, jakby od tego zależało moje życie. – Mamo, znowu się kłócicie? – zapytała cicho Zosia, moja trzynastoletnia córka, wychylając się zza drzwi swojego pokoju. W jej oczach widziałam strach i zmęczenie – to samo, które czułam ja. – Idź spać, kochanie – odpowiedziałam łamiącym się głosem. – Wszystko będzie dobrze.
Ale przecież wiedziałam, że nie będzie. Nie po tym, co właśnie usłyszałam. Mój mąż, Andrzej, wrócił późno i nawet nie próbował się tłumaczyć. Pachniał damskimi perfumami, a na jego koszuli dostrzegłam szminkę. – To nie tak jak myślisz – rzucił z irytacją, gdy próbowałam go zapytać. – Pracowałem dłużej, potem byłem z kolegami. Zawsze masz pretensje! – krzyknął i zamknął się w łazience.
Wtedy coś we mnie pękło. Przez lata znosiłam jego humory, wieczne pretensje teściowej, która uważała mnie za złą żonę i matkę. – Gdybyś bardziej dbała o dom, Andrzej by nie szukał szczęścia gdzie indziej – powtarzała mi przy każdej okazji pani Helena. Nawet moja własna matka mówiła: – Małżeństwo to kompromis, Aniu. Musisz być cierpliwa.
Ale ile można być cierpliwą?
Nazajutrz rano Andrzej wyszedł do pracy bez słowa. Siedziałam przy kuchennym stole z kubkiem zimnej kawy i patrzyłam na swoje odbicie w oknie. Zosia zeszła na śniadanie. – Mamo, czy tata nas zostawi? – zapytała nagle. Zrobiło mi się słabo.
– Nie wiem, kochanie… Ale nawet jeśli tak się stanie, zawsze będziemy razem.
Zosia pokiwała głową i wyszła do szkoły. Ja zostałam sama z myślami. Zadzwoniłam do mojej siostry, Magdy.
– Musisz coś z tym zrobić! – powiedziała stanowczo. – Nie możesz pozwolić, żeby cię tak traktował.
– Ale co mam zrobić? Mam rozbić rodzinę?
– On już ją rozbił! – krzyknęła Magda przez telefon.
Wieczorem Andrzej wrócił wcześniej niż zwykle. Siedziałam w salonie z Zosią i synem, Michałem. – Musimy porozmawiać – powiedział cicho Andrzej.
Zosia spojrzała na mnie błagalnie. Michał udawał, że nie słyszy.
– Dzieci, idźcie do swoich pokoi – poprosiłam.
Gdy zostaliśmy sami, Andrzej usiadł naprzeciwko mnie i spuścił głowę.
– Aniu… Ja… To nie jest takie proste. Wiem, że zawaliłem. Ale nie chcę cię stracić.
– To dlaczego mnie zdradziłeś? – zapytałam bez ogródek.
Milczał długo.
– Sam nie wiem… Byłem zmęczony tym wszystkim. Ciągle tylko dom, praca, dzieci… Chciałem poczuć się znowu ważny.
– A ja? Ja nigdy nie byłam dla ciebie ważna?
Spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
– Byłaś… Jesteś… Ale pogubiłem się.
Przez chwilę miałam ochotę go przytulić, jak dawniej. Ale potem przypomniałam sobie wszystkie noce spędzone samotnie, wszystkie łzy Zosi i Michała.
– Musisz się wyprowadzić – powiedziałam cicho.
Andrzej spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
– Aniu… Proszę…
– Nie chcę już walczyć sama za nas dwoje.
Wyszedł bez słowa. Następnego dnia spakował rzeczy i zamieszkał u swojej matki. Pani Helena zadzwoniła do mnie wieczorem:
– Jak możesz rozbijać rodzinę?! Myślisz tylko o sobie! Co powiesz dzieciom?
– Powiem im prawdę – odpowiedziałam spokojnie. – Że ich ojciec popełnił błąd i musi ponieść konsekwencje.
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. W głowie miałam tysiące myśli: czy dobrze robię? Czy dzieci mi wybaczą? Czy poradzę sobie sama?
Kolejne tygodnie były koszmarem. Zosia zamknęła się w sobie, Michał zaczął sprawiać problemy w szkole. Teściowa przychodziła pod dom i robiła mi awantury na klatce schodowej. Sąsiedzi patrzyli z ukosa.
Pewnego dnia Zosia wróciła ze szkoły zapłakana.
– Koleżanki mówią, że tata ma nową panią…
Przytuliłam ją mocno.
– Kochanie, ludzie zawsze będą gadać. Najważniejsze jest to, co my czujemy i jak się wspieramy.
Wieczorem zadzwoniła moja mama:
– Aniu, może powinnaś dać mu jeszcze jedną szansę? Dla dzieci?
– Mamo! A co ze mną? Czy ja się nie liczę?
Po raz pierwszy od lat poczułam gniew wobec własnej matki. Przez całe życie uczyła mnie poświęcenia dla innych. Ale nikt nie pytał, czego ja chcę.
Minęły miesiące. Powoli zaczęliśmy z dziećmi układać sobie życie na nowo. Zosia zaczęła chodzić na terapię, Michał znalazł pasję w piłce nożnej. Ja wróciłam do pracy na pełen etat w bibliotece miejskiej. Każdego dnia uczyłam się być silna dla siebie i dla nich.
Któregoś popołudnia Andrzej przyszedł do nas z kwiatami.
– Aniu… Przepraszam za wszystko. Chciałem ci powiedzieć…
– Nie musisz już nic mówić – przerwałam mu spokojnie. – Już ci wybaczyłam. Ale nie wrócimy do siebie.
Spojrzał na mnie smutno i wyszedł bez słowa.
Dziś wiem jedno: przez lata żyłam dla innych, zapominając o sobie. Teraz uczę się kochać siebie i być szczęśliwa bez względu na to, co mówią inni.
Czasem patrzę na stare zdjęcia i pytam siebie: czy warto było poświęcić wszystko dla kogoś, kto nie potrafił docenić mojej miłości? A może to właśnie ta lekcja była mi potrzebna?
A Wy? Czy potrafilibyście wybaczyć zdradę? Czy warto walczyć o rodzinę za wszelką cenę?