Wszystko będzie dobrze… Czy na pewno?

– Możesz jechać szybciej? – wyszeptałam, choć sama nie wiedziałam, czy bardziej boję się tej nocy, czy tego, co czeka nas na jej końcu. Paweł spojrzał na mnie kątem oka, jego dłonie mocniej zacisnęły się na kierownicy. Samochód pędził przez puste ulice Warszawy, światła latarni odbijały się w szybach, a w środku auta narastało napięcie, które mogłoby roztrzaskać szybę jednym słowem.

– To niebezpieczne. Miasto tylko wydaje się puste – odpowiedział cicho, ale stanowczo. Znałam ten ton. Zawsze, kiedy próbowałam wywrzeć presję, zamykał się w sobie jeszcze bardziej. – Kiedy w końcu mu powiesz? Jak długo będziemy się spotykać w sekrecie?

Zacisnęłam dłonie na kolanach. W głowie miałam chaos – twarz mojego męża Michała, dzieci śpiące w swoich łóżkach, i Pawła obok mnie, z którym dzieliłam już nie tylko łóżko, ale i wszystkie swoje myśli. Od miesięcy żyłam w dwóch światach: jednym pełnym rutyny i obowiązków, drugim – pełnym namiętności i poczucia winy.

– Nie wiem… – wyszeptałam. – Nie wiem, jak to zrobić. Michał… On niczego się nie domyśla. Dzieci…

– Dzieci są mądrzejsze niż myślisz – przerwał mi Paweł. – Widziałem dziś twoją córkę pod szkołą. Patrzyła na mnie tak, jakby wiedziała wszystko.

Zamilkliśmy. Przez chwilę słyszałam tylko szum silnika i własny oddech. Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy wszystko zaczęło się psuć. Może wtedy, gdy Michał coraz częściej zostawał po godzinach w pracy? A może to ja przestałam go kochać wcześniej i tylko nie chciałam się do tego przyznać?

– Chcesz się cofnąć? – spytał Paweł nagle. – Możemy zawrócić. Odwieźć cię do domu. Zapomnieć o wszystkim.

Pokręciłam głową. – Nie potrafię już wrócić do tamtego życia. Ale nie wiem też, czy potrafię zbudować nowe.

Paweł westchnął ciężko i zwolnił na czerwonym świetle. Spojrzał na mnie z takim smutkiem, że aż zabolało mnie serce.

– Wiesz, że cię kocham – powiedział cicho. – Ale nie mogę być twoim sekretem wiecznie.

Zamilkłam. W głowie miałam tysiące myśli: co powiedzą rodzice? Jak zareagują dzieci? Czy Michał mnie znienawidzi? Czy Paweł naprawdę będzie przy mnie, jeśli wszystko się posypie?

Samochód ruszył dalej. Minęliśmy most Poniatowskiego, światła odbijały się w Wiśle jak roztrzaskane lustro. Przypomniałam sobie pierwszy raz, kiedy spotkałam Pawła – był wtedy nauczycielem mojego syna w podstawówce. Zaczęło się od niewinnych rozmów o ocenach, potem kawa po wywiadówce… A potem już nie potrafiliśmy przestać.

– Może powinnam mu powiedzieć dzisiaj – rzuciłam nagle, sama nie wierząc w swoje słowa.

Paweł spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.

– Naprawdę?

– Może… Może tak będzie lepiej dla wszystkich. Nawet jeśli przez chwilę będzie bolało.

Zadzwonił mój telefon. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Michała z dziećmi. Przez sekundę zawahałam się, ale odebrałam.

– Gdzie jesteś? – zapytał Michał zaniepokojonym głosem. – Miałem wrócić później, ale dzieci płaczą. Martwią się o ciebie.

Poczułam ukłucie winy tak silne, że aż zabrakło mi tchu.

– Już wracam – odpowiedziałam drżącym głosem.

Rozłączyłam się i spojrzałam na Pawła.

– Muszę wrócić do domu – powiedziałam cicho.

Zawróciliśmy. Całą drogę milczeliśmy. W głowie miałam tylko jedno pytanie: czy mam prawo niszczyć życie tylu osób dla własnego szczęścia?

Kiedy weszłam do mieszkania, dzieci rzuciły mi się na szyję. Michał patrzył na mnie z troską i niepokojem.

– Wszystko będzie dobrze? – zapytał cicho.

Nie odpowiedziałam od razu. Przytuliłam dzieci mocniej niż zwykle i spojrzałam na Michała. W jego oczach zobaczyłam strach i nadzieję jednocześnie.

Tej nocy nie spałam ani minuty. Leżałam obok męża i patrzyłam w sufit, słuchając jego spokojnego oddechu. W głowie słyszałam głos Pawła: „Nie mogę być twoim sekretem wiecznie”.

Rano Michał zaparzył mi kawę i podał ją do łóżka.

– Jesteś jakaś inna ostatnio – powiedział cicho. – Jeśli coś się dzieje… Możesz mi powiedzieć wszystko.

Spojrzałam na niego i poczułam łzy napływające do oczu.

– Michał…

Zatrzymałam się. Nie potrafiłam wypowiedzieć tych słów. Jeszcze nie dziś.

Wyszłam z domu wcześniej niż zwykle. Na klatce schodowej spotkałam sąsiadkę, panią Zofię.

– Wszystko w porządku, Marto? Wyglądasz na zmęczoną.

Uśmiechnęłam się blado.

– Wszystko będzie dobrze… – odpowiedziałam automatycznie.

Ale czy naprawdę będzie? Czy można zbudować szczęście na kłamstwie? Czy mam prawo wybierać siebie kosztem innych?

Czasem zastanawiam się: ile jeszcze wytrzymam w tym zawieszeniu? I czy odwaga do prawdy przyjdzie zanim stracę wszystko?