Dom dla wnuczki – cena rodzinnego dziedzictwa
– Nie rozumiesz, tato! – Grzegorz uderzył pięścią w stół tak mocno, że aż podskoczyły sztućce. – Przecież to niesprawiedliwe!
Siedziałem naprzeciwko niego, czując, jak serce wali mi w piersi. Wokół stołu panowała cisza, którą przerywał tylko szum deszczu za oknem. Moja wnuczka, Zosia, patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Była jedyną osobą w tym domu, która nigdy mnie nie zawiodła.
– Grzegorz – zacząłem spokojnie, choć głos mi drżał – przez lata miałeś ten dom za nic. Nie odwiedzałeś mnie, nie pytałeś, czy czegoś potrzebuję. Zosia była przy mnie, kiedy leżałem w szpitalu. To ona dbała o mnie, kiedy ty byłeś zajęty swoim życiem.
Grzegorz odchylił się na krześle i spojrzał na mnie z wyrzutem. – To nie tak! Pracowałem ciężko, żeby zapewnić rodzinie byt. Nie miałem czasu na sentymenty.
Zosia ścisnęła moją dłoń pod stołem. Poczułem jej ciepło i odwagę. Miała dopiero dwadzieścia dwa lata, a już rozumiała więcej niż jej ojciec przez całe życie.
Wtedy drzwi do kuchni skrzypnęły i weszła ona – Katarzyna. Moja była synowa. Przez chwilę nikt się nie odezwał. Katarzyna spojrzała na Grzegorza, potem na mnie.
– Przepraszam, że przeszkadzam – powiedziała cicho. – Ale muszę z tobą porozmawiać, Janie.
Grzegorz spojrzał na nią z niechęcią. – Po co tu przyszłaś? To już nie twoja sprawa.
Katarzyna westchnęła i usiadła na wolnym krześle. – Chciałam tylko powiedzieć, że… że żałuję wielu rzeczy. I że Zosia zasługuje na ten dom bardziej niż ktokolwiek inny.
Zaskoczyło mnie to wyznanie. Przez lata miałem do niej żal – za to, jak zostawiła Grzegorza, za to, że Zosia musiała dorastać bez matki. Ale teraz widziałem w jej oczach szczerość.
– To nie jest takie proste – powiedziałem cicho. – Ten dom to nie tylko mury i dach. To wspomnienia, radości i łzy. To miejsce, gdzie dorastał Grzegorz… gdzie Zosia stawiała pierwsze kroki.
Grzegorz wstał gwałtownie. – Więc co? Chcesz mnie ukarać za to wszystko? Za to, że nie byłem idealnym synem?
Poczułem narastający gniew i smutek jednocześnie. – Nie chodzi o karę. Chodzi o wdzięczność i pamięć. O to, kto naprawdę był tutaj wtedy, gdy tego potrzebowałem.
Zosia spojrzała na mnie z troską. – Dziadku… ja nie chcę was skłócać. Kocham cię i kocham tatę. Ale wiem też, ile dla ciebie znaczy ten dom.
Katarzyna położyła rękę na ramieniu córki. – Zosiu, czasem trzeba podjąć trudne decyzje. Ja też popełniłam wiele błędów… ale chcę naprawić choć część z nich.
Grzegorz patrzył na nas wszystkich z niedowierzaniem. – Więc to już postanowione? Zostaję z niczym?
Wstałem powoli i podszedłem do okna. Deszcz bębnił o szyby coraz mocniej. W mojej głowie kłębiły się wspomnienia: jak Grzegorz biegał po ogrodzie z drewnianym mieczem; jak Katarzyna piekła ciasto na święta; jak Zosia tuliła się do mnie po powrocie ze szkoły.
– Grzegorz… – zacząłem cicho – dom to nie wszystko. Możesz mieć nowy dom, nowe życie… ale jeśli stracisz rodzinę przez własną dumę, zostaniesz sam.
Grzegorz spuścił głowę. Przez chwilę wydawało mi się, że zobaczyłem łzę w jego oku.
– Nie wiem… może masz rację – powiedział w końcu szeptem. – Ale boli mnie to wszystko.
Zosia podeszła do niego i objęła go ramieniem. – Tato… możemy być razem, nawet jeśli dom będzie mój. Chcę tylko, żebyśmy byli rodziną.
Katarzyna spojrzała na mnie z wdzięcznością. – Dziękuję ci, Janie… za to, że dajesz Zosi szansę na lepsze życie.
Usiadłem ciężko na krześle i ukryłem twarz w dłoniach. Czułem ulgę i ból jednocześnie. Wiedziałem, że moja decyzja zraniła Grzegorza… ale czy miałem inne wyjście?
Wieczorem siedziałem sam w salonie. Zosia zrobiła mi herbatę i przykryła kocem nogi.
– Dziadku… czy jesteś pewien tej decyzji? – zapytała cicho.
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się smutno. – Czasem trzeba zrobić coś trudnego dla dobra tych, których kochamy najbardziej.
Patrzyłem przez okno na ciemne niebo i zastanawiałem się: czy można naprawić rodzinne rany? Czy przebaczenie jest możliwe po tylu latach milczenia i żalu?
Może właśnie teraz nadszedł czas, by zacząć od nowa… Ale czy wszyscy będziemy potrafili wybaczyć sobie nawzajem?