Boso na peronie – historia, która zmieniła moje życie
Wbiegłem na peron boso, czując pod stopami zimny beton. Była głęboka noc, a światła dworca Katowice świeciły jak oczy wilka czającego się w mroku. Serce waliło mi jak oszalałe. W ręku ściskałem tylko stary plecak i kartkę z numerem telefonu do ciotki z Gdańska. Miałem czternaście lat i właśnie uciekłem z domu.
– Michał! – usłyszałem za sobą krzyk ojca, ale nie obejrzałem się. Wskoczyłem do pierwszego lepszego wagonu, drzwi zamknęły się z sykiem. Ludzie patrzyli na mnie dziwnie – boso, w dresie, z rozdartą koszulką. Ktoś szepnął: „Patrz, dzieciak bez butów”.
Nie miałem czasu na wstyd. W głowie dudniły mi słowa mamy: „Nie wracaj, jeśli znów coś przeskrobałeś”. Ale tym razem to nie ja byłem winny. To ojciec wrócił pijany i rzucił się na mnie z pięściami. Mama stała w drzwiach kuchni i płakała, a ja wybiegłem na klatkę schodową, potem na ulicę, aż dotarłem na dworzec.
W wagonie śmierdziało starym piwem i mokrą kurtką. Usiadłem w kącie, próbując nie zwracać na siebie uwagi. Obok mnie siedziała starsza kobieta z siatką pełną jabłek.
– Synku, gdzie twoje buty? – zapytała cicho.
– Zgubiłem – skłamałem.
– Zgubiłeś czy uciekasz? – spojrzała mi prosto w oczy. – Wiem, jak to jest. Sama kiedyś uciekałam.
Nie odpowiedziałem. Po chwili wyjęła z siatki jabłko i podała mi je.
– Jedz. Na pusty żołądek nie da się myśleć.
Zjadłem łapczywie. Gdy wysiadała w Sosnowcu, pogłaskała mnie po głowie.
– Nie bój się ludzi. Czasem obcy są lepsi niż rodzina.
Zostałem sam. Pociąg kołysał się leniwie przez śląskie miasta. Próbowałem zasnąć, ale co chwilę budziły mnie koszmary – krzyk ojca, płacz mamy, trzask tłuczonego szkła.
Nad ranem konduktor szarpnął mnie za ramię.
– Bilecik do kontroli!
Wyjąkałem:
– Nie mam…
Spojrzał na moje bose stopy i westchnął ciężko.
– Ile masz lat?
– Czternaście.
– I co teraz? – zapytał łagodniej.
– Jadę do ciotki do Gdańska…
Pokręcił głową i odszedł bez słowa. Po chwili wrócił z herbatą w plastikowym kubku.
– Masz. I nie rób głupstw.
Wysiadłem w Warszawie Centralnej, bo pociąg kończył bieg. Dworzec był ogromny i przerażający. Ludzie mijali mnie obojętnie – nikt nie pytał, dlaczego idę boso po zimnych płytach hali. Przez chwilę poczułem się niewidzialny.
Zadzwoniłem do ciotki z automatu telefonicznego.
– Halo? – odezwała się zaspana kobieta.
– Ciociu, to Michał…
– Michał?! Co się stało?!
Zacząłem płakać. Nie mogłem wydusić słowa.
– Gdzie jesteś? – dopytywała spanikowana.
– Warszawa… Centralna…
– Nie ruszaj się stamtąd! Jadę po ciebie!
Czekałem kilka godzin skulony pod ścianą przy kiosku z gazetami. Przechodziło mnóstwo ludzi – biznesmeni, studenci, bezdomni. Jeden z nich przysiadł się do mnie.
– Zgubiłeś się? – zapytał.
– Nie… Uciekłem z domu.
Uśmiechnął się smutno.
– Ja też kiedyś uciekłem. Ale wróciłem po latach… Tylko już nie miałem dokąd.
Podał mi swoje stare trampki.
– Weź, bo ci nogi odmarzną.
Chciałem odmówić, ale spojrzał na mnie poważnie:
– Dziś ty potrzebujesz pomocy. Jutro może ktoś inny będzie jej potrzebował od ciebie.
Założyłem trampki – były za duże i dziurawe, ale lepsze niż nic. Kiedy ciotka przyjechała po mnie wieczorem, rzuciła mi się na szyję i płakała razem ze mną.
Zamieszkałem u niej w Gdańsku. Przez pierwsze tygodnie budziłem się każdej nocy zlany potem, słysząc w głowie głos ojca:
– Tchórz! Wróć natychmiast!
Ciotka Basia była inna niż moja mama – stanowcza, ale czuła. Pozwoliła mi spać ile chciałem, nie zadawała pytań o przeszłość przez pierwsze dni. Dopiero po tygodniu usiadła ze mną przy stole i powiedziała:
– Michał, tu jesteś bezpieczny. Ale musisz mi powiedzieć prawdę: co się stało?
Opowiedziałem jej wszystko – o awanturach, o tym jak ojciec bił mamę i mnie, o tym jak mama przestała mnie bronić, bo sama była za słaba.
Ciotka przytuliła mnie mocno:
– Już nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić.
Zaczęło się nowe życie: nowa szkoła, nowi koledzy. Ale trauma została we mnie na długo. Byłem zamknięty w sobie, nie ufałem nikomu. W szkole dzieci wytykały mnie palcami:
– To ten nowy z patologii!
Nauczycielka matematyki pani Nowak próbowała ze mną rozmawiać:
– Michał, wiem że ci ciężko… Ale tu możesz zacząć od nowa.
Nie wierzyłem jej. Dopiero kiedy poznałem Kubę – chłopaka z klasy obok – coś zaczęło się zmieniać. Kuba miał ojca alkoholika i matkę pracującą na dwa etaty. Rozumieliśmy się bez słów.
Pewnego dnia Kuba zaprosił mnie do siebie na obiad:
– Mama robi pierogi! Chodź!
Jego mama przyjęła mnie jak własnego syna:
– Michałku, jedz ile chcesz! Wyglądasz jakbyś miesiąc nic nie jadł!
Zacząłem powoli odzyskiwać wiarę w ludzi. Ciotka Basia zapisała mnie na terapię dla dzieci z rodzin przemocowych. Tam poznałem innych takich jak ja – Milenę, która uciekła od ojczyma; Pawła, którego matka zostawiła u babci; i Zosię, która przez pół roku mieszkała w schronisku dla nieletnich.
Na terapii nauczyliśmy się mówić o bólu bez wstydu. Pamiętam jedną rozmowę:
Milena: – Myślisz czasem o powrocie?
Ja: – Boję się… Ale tęsknię za mamą.
Paweł: – Ja już nie tęsknię za nikim…
Zosia: – Ja bym chciała tylko raz poczuć się bezpiecznie.
Po roku napisała do mnie mama:
„Michałku, przepraszam… Ojciec wyjechał za granicę. Proszę, odezwij się.”
Nie wiedziałem co robić. Bałem się wrócić do Katowic, ale tęskniłem za nią potwornie. Ciotka Basia powiedziała:
– To twoja decyzja. Ale pamiętaj: masz prawo do szczęścia.
Pojechałem do mamy na święta Bożego Narodzenia. Było dziwnie cicho w mieszkaniu bez ojca. Mama płakała cały czas:
– Przepraszam cię synku… Bałam się go bardziej niż ty…
Przebaczyłem jej powoli – dzień po dniu. Zostałem u niej przez ferie zimowe, potem wróciłem do Gdańska do szkoły i ciotki Basi.
Dziś mam dwadzieścia pięć lat. Studiuję psychologię i pracuję jako wolontariusz w fundacji pomagającej dzieciom z rodzin przemocowych. Czasem jeżdżę pociągiem przez Katowice i patrzę na peron, gdzie kiedyś biegłem boso ze strachu przed własnym ojcem.
Wciąż pamiętam ludzi, którzy wtedy wyciągnęli do mnie rękę: staruszkę z jabłkiem, konduktora z herbatą, bezdomnego z trampkami…
Czy jeden gest może uratować komuś życie? Czy wystarczy być dobrym dla obcego dziecka na peronie? Może właśnie od takich drobiazgów zaczyna się prawdziwa zmiana świata?