Zazdrość, która niszczy – historia Magdy z warszawskiego blokowiska
Wszystko wydarzyło się w ciągu kilku minut – a ja, Magda Nowicka, stałam na parkingu pod blokiem na warszawskim Ursynowie, patrząc jak moja kuzynka z dzieciństwa, Sylwia, przeciąga kluczem po lakierze mojego nowego auta. Czerwony lakier sypał się na chodnik jak krew z otwartej rany. Stałam jak sparaliżowana, a ona nawet nie próbowała się ukryć. Odwróciła się do mnie z tym swoim ironicznym uśmiechem i rzuciła przez zęby:
– To dopiero początek, Magda. Zobaczysz, że nie wszystko w życiu dostaje się za darmo.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. W głowie miałam szum, a serce waliło mi jak młotem. Jeszcze godzinę wcześniej byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie – świętowałam z mężem naszą piątą rocznicę ślubu. Michał zabrał mnie do tej samej kawiarni na Mokotowie, gdzie się poznaliśmy. Zamówił dla mnie latte z cynamonem i patrzył na mnie tym swoim ciepłym wzrokiem.
– Wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim? – powiedział nagle, ściskając moją dłoń pod stolikiem.
– Ty też jesteś moim światem – odpowiedziałam i poczułam łzy wzruszenia pod powiekami.
Nie spodziewałam się prezentu. Michał zawsze był oszczędny, odkładaliśmy na nasze wymarzone mieszkanie i dziecko. Ale tego dnia czekała na mnie niespodzianka – nowiutki samochód. Czerwony, błyszczący, dokładnie taki, o jakim marzyłam od liceum. Michał wręczył mi kluczyki pod domem i powiedział:
– Zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Chcę, żebyś była szczęśliwa.
Przez chwilę myślałam, że śnię. Przytuliłam go mocno i powtarzałam: „Dziękuję! Dziękuję!”
Następnego dnia pojechałam do pracy nowym autem. Pracuję w biurze rachunkowym na Ochocie – zwykła praca, zwykłe życie. Ale tego dnia czułam się wyjątkowa. Koleżanki z biura od razu zauważyły zmianę.
– Magda! Skąd masz takie cacko? – zapytała Anka z działu kadr.
– Michał mi kupił na rocznicę – odpowiedziałam z dumą.
Niektóre dziewczyny szczerze się cieszyły. Inne patrzyły spode łba. Najbardziej Sylwia – kuzynka, która od roku pracowała ze mną w tej samej firmie. Zawsze była zazdrosna o wszystko: o moje oceny w szkole, o chłopaków, o to, że rodzice kupili mi komputer szybciej niż jej. Po studiach nasze drogi się rozeszły, ale kiedy dostała pracę w moim biurze przez znajomości ciotki, znów zaczęła być blisko.
Tego dnia Sylwia podeszła do mnie w kuchni biurowej i powiedziała:
– No proszę, nieźle się ustawiłaś. Mąż taki hojny…
– Sylwia, nie zaczynaj…
– Nie zaczynam. Po prostu niektórzy mają szczęście w życiu – rzuciła i wyszła trzaskając drzwiami.
Nie przejęłam się wtedy jej słowami. Byłam zbyt szczęśliwa.
Po pracy pojechałam do galerii handlowej po prezent dla Michała – zegarek, o którym marzył od miesięcy. Wychodząc z galerii zobaczyłam Sylwię stojącą przy moim samochodzie. Najpierw myślałam, że coś się stało – może ktoś próbował włamać się do auta? Ale kiedy zobaczyłam jej minę i klucz w dłoni…
– Sylwia! Co ty robisz?!
– Otwieram ci oczy! – krzyknęła i przeciągnęła kluczem jeszcze raz po drzwiach.
Ludzie zaczęli się zatrzymywać. Ktoś wyciągnął telefon i zaczął nagrywać. Ja stałam jak wmurowana.
– Zwariowałaś?!
– Ty zawsze miałaś wszystko! Ja musiałam walczyć o każdy grosz! Rodzice zawsze ci pomagali! Nawet pracę załatwiłaś sobie przez znajomości!
– To nieprawda! Sylwia…
– Zamknij się! – wrzasnęła i rzuciła kluczami o ziemię.
Wtedy podszedł ochroniarz z galerii i złapał ją za ramię.
– Proszę pani, musi pani zostać do przyjazdu policji.
Sylwia zaczęła płakać i wyrywać się ochroniarzowi. Ja też płakałam – ze złości, bezsilności i żalu.
Wieczorem w domu Michał był wściekły.
– Trzeba było od razu zgłosić to na policję! – krzyczał.
– To moja kuzynka… Nie chcę jej niszczyć życia…
– A ona właśnie zniszczyła twoje!
Nie spałam całą noc. Rano zadzwoniła do mnie mama:
– Magda, co się stało? Ciotka dzwoniła całą noc. Sylwia jest załamana…
– Mamo, ona porysowała mi samochód! Przed ludźmi! To już nie jest dziecięca zazdrość!
– Ale to rodzina… Może daj jej szansę?
W pracy wszyscy już wiedzieli. Anka podeszła do mnie i szepnęła:
– Widziałam filmik w internecie… Przykro mi.
Szef wezwał mnie na rozmowę:
– Magda, rozumiem twoją sytuację rodzinną, ale musimy zadbać o atmosferę w firmie. Sylwia dostaje urlop bezpłatny do wyjaśnienia sprawy.
Wróciłam do domu wykończona psychicznie. Michał próbował mnie pocieszać:
– Może czas pomyśleć o sobie? Zawsze wszystkim wybaczasz…
Ale ja nie umiałam być twarda. Wieczorem zadzwoniła Sylwia:
– Przepraszam… Nie wiem, co we mnie wstąpiło…
– Sylwia, dlaczego? Przecież mogłyśmy być jak siostry…
– Ty nigdy nie rozumiałaś mojego życia! Wszystko ci przychodziło łatwo…
Rozłączyłam się bez słowa.
Minęły tygodnie. Samochód naprawiliśmy z ubezpieczenia, ale blizna została – nie tylko na lakierze, ale i na moim sercu. Rodzina podzieliła się na dwa obozy: jedni mówili „wybacz”, drudzy „zerwij kontakt”. Mama płakała przez telefon:
– Magda, nie rozbijaj rodziny przez głupotę Sylwii!
A ja czułam się rozdarta między lojalnością wobec siebie a presją rodziny.
Dziś wiem jedno: czasem najgorsza zazdrość rodzi się najbliżej nas. Czy można wybaczyć komuś tylko dlatego, że jest rodziną? Czy lojalność wobec siebie to egoizm? A może czasem trzeba postawić granicę nawet tym, których kochamy?
Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć taki czyn? Jak postąpilibyście na moim miejscu?