Miłość, której nie rozumiem: Historia Wali i Marka
— Marek, powiesz mi, co się dzieje? — zapytałam, patrząc mu prosto w oczy. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole, a poranne światło wpadało przez okno, rozświetlając jego zmęczoną twarz. Unikał mojego wzroku, mieszając kawę tak długo, jakby liczył na to, że w końcu zniknę. W powietrzu wisiała cisza, która bolała bardziej niż jakiekolwiek słowa.
Jeszcze kilka miesięcy temu śmialiśmy się razem do łez, planowaliśmy wakacje nad Bałtykiem i rozmawialiśmy o przyszłości. Teraz Marek wracał do domu coraz później, a ja coraz częściej zasypiałam sama. Tej nocy znów położył się spać w salonie. Słyszałam jego cichy oddech zza ściany i czułam się tak, jakby między nami wyrósł mur nie do przeskoczenia.
— Nic się nie dzieje — odpowiedział w końcu, nie patrząc na mnie. — Po prostu jestem zmęczony.
— Marek, proszę cię… — głos mi zadrżał. — Przecież widzę, że coś jest nie tak. Przestałeś ze mną rozmawiać, unikasz mnie. Czy… czy już mnie nie kochasz?
Wtedy spojrzał na mnie po raz pierwszy od wielu dni. W jego oczach zobaczyłam coś obcego — smutek? Wyrzuty sumienia? A może po prostu obojętność?
— Wala, nie komplikuj — powiedział cicho. — Po prostu potrzebuję trochę spokoju.
Zamknęłam oczy i poczułam łzy napływające do powiek. Ile razy słyszałam te słowa w dzieciństwie od ojca, który znikał na całe wieczory? Ile razy obiecywałam sobie, że nigdy nie pozwolę, by ktoś traktował mnie w ten sposób?
Przez następne dni Marek był jeszcze bardziej nieobecny. Znikał rano, wracał późno, czasem nawet nie jadł kolacji. W domu panowała atmosfera napięcia — nawet nasz syn Kuba zaczął zadawać pytania.
— Mamo, dlaczego tata jest taki smutny? — zapytał pewnego wieczoru, gdy układałam go do snu.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przytuliłam go mocno i powiedziałam tylko:
— Tata ma dużo pracy. Ale wszystko będzie dobrze.
Nie wierzyłam w to ani przez chwilę.
Któregoś dnia postanowiłam porozmawiać z moją mamą. Zawsze była dla mnie wsparciem, choć sama przeszła przez podobne piekło z ojcem.
— Wala, musisz walczyć o siebie — powiedziała stanowczo przez telefon. — Nie możesz pozwolić, żeby ktoś cię niszczył. Nawet jeśli to twój mąż.
Wiedziałam, że ma rację. Ale jak walczyć o coś, czego już chyba nie ma?
Wieczorem postanowiłam poczekać na Marka. Siedziałam w kuchni z kubkiem herbaty i patrzyłam w ciemność za oknem. Kiedy wszedł do domu, od razu poczułam zapach damskich perfum. Serce mi zamarło.
— Marek… — zaczęłam drżącym głosem. — Gdzie byłeś?
Zatrzymał się w przedpokoju i spojrzał na mnie z wyrzutem.
— Pracowałem.
— Naprawdę? Bo pachniesz jakbyś był w perfumerii…
Przez chwilę milczał. Potem wzruszył ramionami i poszedł do łazienki. Siedziałam bez ruchu, czując jak coś we mnie pęka.
Następnego dnia postanowiłam dowiedzieć się prawdy. Zadzwoniłam do jego kolegi z pracy, Piotra.
— Piotrze, przepraszam, że dzwonię… Czy Marek był wczoraj w biurze?
Po drugiej stronie zapadła cisza.
— Wala… Marek od dwóch tygodni jest na zwolnieniu lekarskim. Myślałem, że wiesz…
Zamarłam. Wszystko zaczęło układać się w całość: kłamstwa, późne powroty, zapach perfum.
Wieczorem czekałam na niego z gotową walizką.
— Marek, musimy porozmawiać — powiedziałam stanowczo.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
— O czym?
— O nas. O tym wszystkim. O twoich kłamstwach.
Przez chwilę próbował zaprzeczać, ale w końcu usiadł naprzeciwko mnie i spuścił głowę.
— Wala… Przepraszam. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Poznałem kogoś… To nic poważnego… Po prostu… czułem się samotny.
Poczułam się tak, jakby ktoś wyciągnął mi ziemię spod nóg.
— Samotny? A ja? Myślisz, że ja nie czułam się samotna przez te wszystkie miesiące?
Zaczął płakać. Pierwszy raz widziałam go takiego bezradnego.
— Nie chciałem cię skrzywdzić…
— Ale skrzywdziłeś — odpowiedziałam cicho.
Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Kuba wyczuwał napięcie i coraz częściej zamykał się w swoim pokoju. Moja mama przyjechała do nas na kilka dni i pomogła mi przetrwać najgorsze chwile.
W końcu Marek spakował swoje rzeczy i wyprowadził się do matki. Zostałam sama z Kubą i tysiącem pytań bez odpowiedzi.
Czasem zastanawiam się, czy mogłam zrobić coś inaczej. Czy mogłam uratować naszą miłość? Czy to wszystko było moją winą?
Dziś wiem jedno: nie można zmusić nikogo do miłości ani do szczerości. Ale czy można nauczyć się żyć z pustką po kimś, kto był całym twoim światem? Czy kiedyś przestanę zadawać sobie te same pytania każdej nocy?