Matka prosi o pomoc: Czy jestem jej coś winna? Moja walka między obowiązkiem a własnym szczęściem

– Iwona, czy mogłabyś mi pożyczyć trochę pieniędzy? – głos mojej matki przez telefon był cichy, niemal zawstydzony, ale ja słyszałam w nim też nutę pretensji. Zawsze ją słyszałam. Nawet kiedy byłam dzieckiem i prosiłam o uwagę, a dostawałam tylko chłód albo milczenie.

Zamarłam, stojąc w kuchni z kubkiem kawy w ręku. Przez chwilę patrzyłam na swoje odbicie w oknie – zmęczone oczy, zmarszczki na czole, które pojawiły się za wcześnie. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: jak wracałam ze szkoły i znajdowałam ją płaczącą na kanapie, jak krzyczała na mnie, bo nie mogła poradzić sobie z własnym życiem. Jak przez lata czułam się niewidzialna.

– Mamo… – zaczęłam, ale głos mi zadrżał. – Wiesz, że nie jest mi łatwo…

– Tobie nie jest łatwo? – przerwała mi ostro. – Myślisz, że mnie jest?

Zacisnęłam powieki. Znowu to samo. Zawsze jej ból był większy niż mój. Zawsze moje potrzeby były mniej ważne.

Odłożyłam telefon na blat i pozwoliłam sobie na łzy. Mój partner, Tomek, wszedł do kuchni i spojrzał na mnie pytająco.

– Znowu dzwoniła? – zapytał cicho.

Pokiwałam głową.

– Chce pieniędzy. Nie wiem już, co robić. Czuję się winna, kiedy jej odmawiam, ale…

Tomek objął mnie ramieniem.

– Iwona, ile razy jeszcze pozwolisz jej ranić siebie? Ile razy będziesz stawiać jej potrzeby ponad swoje?

Nie odpowiedziałam. Bo nie znałam odpowiedzi.

W pracy byłam rozkojarzona. Moja przyjaciółka, Magda, zauważyła to od razu.

– Co się dzieje? – zapytała podczas przerwy na kawę.

Opowiedziałam jej wszystko. O tym, jak matka przez lata była dla mnie bardziej ciężarem niż wsparciem. O tym, jak teraz oczekuje ode mnie pomocy, choć nigdy nie potrafiła okazać mi czułości czy zrozumienia.

Magda westchnęła.

– Wiesz, ja przestałam pomagać swojej mamie. Przez lata dawałam jej pieniądze, a ona tylko brała i brała. W końcu poczułam się jak bankomat, a nie córka.

Zastanowiłam się nad jej słowami. Czy ja też jestem tylko bankomatem dla własnej matki? Czy mam prawo postawić granicę?

Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. W głowie słyszałam głos matki: „Jesteś moją córką, powinnaś mi pomóc”. Ale czy bycie córką oznacza poświęcenie siebie?

Przypomniałam sobie jedno z najgorszych wspomnień: miałam dwanaście lat, dostałam piątkę z matematyki i pobiegłam do niej z zeszytem. Siedziała wtedy w kuchni z papierosem i kieliszkiem wina.

– Mamo, zobacz! Piątka! – powiedziałam z dumą.

Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.

– I co z tego? Myślisz, że to coś zmieni?

Tamtego dnia coś we mnie pękło. Przestałam próbować zasłużyć na jej uwagę. Ale nigdy nie przestałam jej pragnąć.

Teraz ona potrzebuje mnie bardziej niż kiedykolwiek. Straciła pracę, ojciec odszedł dawno temu do innej kobiety i nie utrzymuje kontaktu ani ze mną, ani z nią. Matka została sama w starym mieszkaniu na Pradze, z długami i żalem do całego świata.

Czasem myślę, że gdybym jej nie pomogła, mogłaby naprawdę sobie nie poradzić. Ale czy to moja odpowiedzialność?

W weekend pojechałam do niej. Drzwi otworzyła w szlafroku, włosy miała potargane.

– Przyniosłaś pieniądze? – zapytała bez powitania.

– Chciałam porozmawiać – odpowiedziałam spokojnie.

Usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole. Przez chwilę milczałyśmy.

– Mamo… Ja nie mogę ci ciągle pomagać – powiedziałam w końcu drżącym głosem. – Mam swoje życie, swoje rachunki…

Spojrzała na mnie z wyrzutem.

– To po co cię wychowywałam? Żebyś teraz odwróciła się ode mnie?

Poczułam, jak coś ściska mnie w gardle.

– Wychowywałaś mnie… Ale często czułam się sama. Bardzo sama.

Zamilkła. Po raz pierwszy zobaczyłam w jej oczach coś innego niż gniew – może cień smutku?

– Nie byłam dobrą matką – powiedziała cicho. – Ale życie mnie przerosło.

Łzy napłynęły mi do oczu.

– Mnie też…

Siedziałyśmy tak długo w ciszy. W końcu wyjęłam z portfela dwieście złotych i położyłam na stole.

– To wszystko, co mogę dać – powiedziałam stanowczo. – I proszę cię… Nie dzwoń do mnie tylko wtedy, gdy czegoś potrzebujesz.

Nie odpowiedziała. Ale kiedy wychodziłam, usłyszałam za sobą ciche: „Dziękuję”.

W drodze powrotnej płakałam jak dziecko. Czułam ulgę i ból jednocześnie. Czy zrobiłam dobrze? Czy mam prawo dbać o siebie bardziej niż o nią?

Dziś wiem jedno: granice są trudne do postawienia, zwłaszcza wobec rodziców. Ale jeśli ich nie postawimy, zgubimy siebie.

Czy jestem egoistką? Czy może wreszcie uczę się kochać samą siebie? A wy… co byście zrobili na moim miejscu?