List z przeszłości: Tajemnica, która rozdarła moją rodzinę
— Mamo, zjedz coś, proszę… — głos Agaty był cichy, niemal błagalny. Stała w progu kuchni, trzymając w rękach talerz z kanapkami. Patrzyłam na nią przez łzy, które od kilku dni nie chciały przestać płynąć.
— Nie jestem głodna — odpowiedziałam, odwracając wzrok.
Nie potrafiłam się zmusić do niczego. Pogrzeb był cichy, bez wielkich słów i tłumu ludzi. Tylko najbliżsi. Mój mąż, Andrzej, nigdy nie lubił zamieszania wokół siebie, nawet kiedy żył. Po jego śmierci dom nagle zaczął brzmieć inaczej — ciszą, która ciążyła mi na ramionach jak mokry płaszcz. Nie potrafiłam spać, jeść, myśleć. Chodziłam od pokoju do pokoju, dotykając rzeczy, które zostawił po sobie. Jego sweter na oparciu fotela, kubek z niedopitą herbatą, zapach w łazience — wszystko przypominało mi o nim i jednocześnie bolało.
W nocy nie mogłam zasnąć. Siedziałam na łóżku i patrzyłam w ciemność. Wtedy przypomniałam sobie o szufladzie w jego biurku — tej, do której nigdy nie miałam dostępu. Zawsze mówił: „To moje papiery, kochanie, nie ma tam nic ciekawego”. Teraz już nie było nikogo, kto by mi zabronił.
Zeszłam po cichu na dół. Biurko stało w kącie salonu. Klucz leżał na blacie — Andrzej zawsze był pedantyczny. Otworzyłam szufladę i zaczęłam przeglądać papiery: stare rachunki, gwarancje, jakieś notatki. I wtedy zobaczyłam ją — białą kopertę z moim imieniem napisanym jego charakterem pisma.
Serce zaczęło mi bić szybciej. Usiadłam na podłodze i otworzyłam kopertę. W środku był list.
„Kochana Marysiu,
Jeśli to czytasz, to znaczy, że mnie już nie ma. Wiem, że zostawiam Cię z bólem i samotnością, ale musisz poznać prawdę. Przez lata żyliśmy razem, dzieliliśmy radości i smutki, ale nie zawsze byłem wobec Ciebie szczery…”
Ręce zaczęły mi drżeć. Czytałam dalej:
„Zanim się poznaliśmy, miałem romans z kobietą z mojego rodzinnego miasta — z Elżbietą. Byłem młody i głupi. Myślałem, że to nic nie znaczyło… Ale wtedy urodziła się dziewczynka — Julia. Nigdy Ci o niej nie powiedziałem. Przez te wszystkie lata utrzymywałem z Elżbietą kontakt i pomagałem im finansowo. Julia jest moją córką.”
Zamarłam. List dalej opisywał szczegóły — jak próbował zakończyć tamten rozdział życia, jak bał się mojej reakcji, jak bardzo żałował swojej decyzji o milczeniu.
„Wiem, że to dla Ciebie szok. Ale proszę Cię — jeśli możesz, wybacz mi. I jeśli kiedyś spotkasz Julię… powiedz jej, że jej ojciec ją kochał.”
List zakończył się podpisem: „Twój Andrzej”.
Siedziałam długo na podłodze, ściskając kartkę w dłoniach. Czułam się zdradzona i oszukana. Wszystko zaczęło się przewracać w mojej głowie: nasze wspólne życie, rozmowy przy kolacji, plany na przyszłość… Czy wszystko było kłamstwem?
Następnego dnia rano Agata znalazła mnie w salonie.
— Mamo? Co się stało? — zapytała z niepokojem.
Nie odpowiedziałam od razu. W końcu podałam jej list.
— Przeczytaj — powiedziałam cicho.
Agata czytała długo, a potem spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
— To niemożliwe… Tata miał drugą córkę? — wyszeptała.
— Tak — odpowiedziałam drżącym głosem.
Przez kolejne dni żyliśmy jak w zawieszeniu. Agata była wściekła na ojca. Krzyczała na mnie:
— Jak mogłaś niczego nie zauważyć? Przecież byliście razem tyle lat!
— Nie wiem… Może nie chciałam widzieć? Może za bardzo mu ufałam? — odpowiadałam bezradnie.
Syn, Michał, zamknął się w sobie. Przestał wychodzić z pokoju.
W końcu postanowiłam odnaleźć Julię. Znalazłam adres Elżbiety w starych papierach Andrzeja. Pojechałam tam sama — do małego miasteczka pod Lublinem.
Elżbieta otworzyła drzwi i spojrzała na mnie zaskoczona.
— Marysia? Wiedziałam, że kiedyś przyjedziesz…
Usiadłyśmy przy stole w kuchni. Elżbieta była spokojna.
— Andrzej był dobrym człowiekiem — powiedziała cicho. — Kochał was wszystkich… Ale bał się prawdy.
Zawołała Julię. Dziewczyna miała dwadzieścia dwa lata. Była podobna do Andrzeja — te same oczy.
— Dzień dobry… — powiedziała niepewnie.
— Jestem Marysia… żona twojego ojca.
Rozmawiałyśmy długo. Julia była zagubiona i zraniona.
— Wiedziałam o was… Mama mi mówiła… Ale tata nigdy nie chciał się ze mną spotkać — powiedziała przez łzy.
Poczułam ukłucie żalu i gniewu do Andrzeja. Jak mógł zostawić dziecko bez ojca?
Wróciłam do domu jeszcze bardziej rozdarta niż wcześniej. Agata i Michał nie chcieli słyszeć o Julii.
— To nie jest nasza rodzina! — krzyczała Agata.
— Ale jest siostrą… twoją siostrą — próbowałam tłumaczyć.
Michał milczał przez kilka dni, aż w końcu wybuchł:
— Tata był tchórzem! Zostawił nas z tym wszystkim!
Nie wiedziałam już, co robić. Czułam się rozdarta między lojalnością wobec dzieci a współczuciem dla Julii.
Minęły tygodnie pełne kłótni i łez. W końcu postanowiłam zaprosić Julię do nas na Wigilię. To miała być próba pojednania.
Wieczór był napięty od samego początku. Michał unikał wzroku Julii, Agata była oschła i chłodna.
W pewnym momencie Julia wstała od stołu:
— Przepraszam… Nie powinnam tu być… — powiedziała i wybiegła z domu.
Pobiegłam za nią na dwór.
— Julia! Poczekaj!
Zatrzymała się pod bramą i spojrzała na mnie przez łzy.
— Ja tylko chciałam poznać rodzeństwo… Chciałam wiedzieć, kim był mój tata…
Objęłam ją mocno.
— Daj nam czas… To wszystko jest dla nas trudne… Ale chcę cię poznać…
Julia uśmiechnęła się smutno i wróciła do siebie tego wieczoru.
Dziś minął rok od śmierci Andrzeja. Nasza rodzina jest inna niż kiedyś — poraniona, ale powoli uczymy się żyć z nową prawdą. Agata zaczęła pisać z Julią wiadomości; Michał jeszcze potrzebuje czasu.
Czasem patrzę na zdjęcie Andrzeja i pytam siebie: czy gdyby powiedział mi prawdę wcześniej, wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy można naprawdę wybaczyć zdradę tak głęboko ukrytą?
A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć komuś taką tajemnicę? Czy rodzina to tylko więzy krwi?