Zagadka ukryta pod kanapą: Historia, która rozdarła moją rodzinę
Już od rana czułam niepokój. Siedziałam na kanapie w naszym małym mieszkaniu na warszawskim Bródnie, próbując zebrać myśli po kolejnej nieprzespanej nocy. Moja córka, Lena, trzaskała drzwiami w swoim pokoju – jak zwykle, gdy się denerwowała. W kuchni słychać było szuranie krzeseł – mój mąż, Andrzej, szykował sobie kawę, nie zwracając na mnie uwagi. Od miesięcy żyliśmy obok siebie, jakbyśmy byli tylko współlokatorami.
Nagle Lena wbiegła do salonu z płaczem.
– Mamo! – krzyknęła. – Znowu nie pozwolił mi iść na spotkanie z Olkiem! On mnie kontroluje! – rzuciła oskarżycielskie spojrzenie w stronę kuchni.
Andrzej nawet nie podniósł wzroku znad gazety.
– Dopóki mieszkasz pod naszym dachem, będziesz słuchać moich zasad – powiedział chłodno.
Poczułam, jak narasta we mnie złość. Chciałam stanąć po stronie córki, ale wiedziałam, że każda próba rozmowy kończy się awanturą. Ostatnio coraz częściej łapałam się na tym, że jestem zmęczona tym domem, tymi kłótniami i wiecznym napięciem.
Po południu postanowiłam zrobić porządki – może to pozwoli mi oderwać się od myśli. Przesuwając ciężką kanapę, natknęłam się na coś twardego. Schyliłam się i wyciągnęłam stary, zakurzony list w kopercie bez znaczka. Rozpoznałam charakter pisma mojej teściowej, Haliny. Zdziwiło mnie to – Halina zmarła dwa lata temu, a od tamtej pory rzadko o niej rozmawialiśmy.
Z wahaniem otworzyłam kopertę. Już po pierwszych słowach poczułam, jak świat zaczyna mi wirować przed oczami:
„Kasiu,
Wiem, że Andrzej nigdy Ci tego nie powie. Ale musisz znać prawdę. On nie jest ojcem Leny. Zrobił wszystko, by Cię przy sobie zatrzymać po tym, jak dowiedział się o Twojej zdradzie z Pawłem. Proszę Cię tylko o jedno: nie niszcz mu życia. Wiem, że kocha Lenę jak własną córkę. Halina.”
Upadłam na podłogę. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. Przecież to niemożliwe! Przecież to ja… To ja byłam tą wierną żoną! To Andrzej miał kiedyś romans z koleżanką z pracy – wybaczyłam mu to dla dobra Leny! Skąd ta kobieta mogła wymyślić coś takiego?
W głowie kłębiły mi się wspomnienia sprzed lat. Rzeczywiście, tuż po narodzinach Leny Andrzej stał się innym człowiekiem – bardziej opiekuńczym, troskliwym, jakby chciał coś odkupić. Ale czy to możliwe, że przez te wszystkie lata żyliśmy w kłamstwie?
Wieczorem siedziałam przy stole z listem w dłoni. Lena zamknęła się w swoim pokoju i słuchała muzyki. Andrzej oglądał telewizję.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam cicho.
– O czym? – mruknął bez entuzjazmu.
– Znalazłam list od twojej mamy – rzuciłam mu kopertę na stół.
Zbladł. Przez chwilę patrzył na mnie pustym wzrokiem, potem spuścił głowę.
– Wiedziałem, że kiedyś to znajdziesz – wyszeptał.
– To prawda? – zapytałam drżącym głosem.
Nie odpowiedział od razu. Wstał i zaczął chodzić po pokoju nerwowo.
– Kasia… Ja… Tak bardzo się bałem cię stracić… Kiedy dowiedziałem się o Pawle… Nie mogłem tego znieść. Ale potem zobaczyłem Lenę i wiedziałem, że muszę być dla niej ojcem, choćby nie była moja…
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
– Ale ja nigdy cię nie zdradziłam! Paweł był tylko przyjacielem! To ty miałeś romans z Magdą!
Andrzej usiadł ciężko na krześle.
– Wiem… Wiem… Ale mama zawsze wierzyła w swoją wersję wydarzeń. Po jej śmierci chciałem ci powiedzieć prawdę, ale bałem się, że wszystko się rozpadnie.
W tej chwili do pokoju weszła Lena.
– O co chodzi? Dlaczego płaczesz?
Spojrzeliśmy na siebie z Andrzejem. Przez chwilę żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć.
– Lena… – zaczęłam niepewnie – musimy ci coś wyjaśnić…
Usiadła naprzeciwko nas i patrzyła wyczekująco.
– Czy ja mam innego ojca? – zapytała nagle.
Zamarliśmy.
– Skąd ten pomysł? – zapytałam zaskoczona.
– Słyszałam kiedyś rozmowę babci Haliny z tatą… Mówiła coś o „prawdziwej rodzinie”… Ale potem już nigdy o tym nie wspomnieliście.
Andrzej złapał ją za rękę.
– Jesteś moją córką. Zawsze będziesz moją córką – powiedział stanowczo.
Lena spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Mamo…?
Objęłam ją mocno.
– Jesteś owocem naszej miłości. Nic innego się nie liczy.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była ciężka jak nigdy dotąd. Andrzej zamknął się w sobie, Lena przestała wychodzić do znajomych. Ja czułam się rozdarta między gniewem a współczuciem dla męża. Zaczęły się ciche dni i krótkie rozmowy o niczym.
Pewnego wieczoru Lena przyszła do mnie do sypialni.
– Mamo… Czy możemy zrobić test DNA? Chcę wiedzieć prawdę.
Zgodziłam się bez słowa sprzeciwu. Wyniki przyszły po dwóch tygodniach – Andrzej był ojcem Leny bez żadnych wątpliwości. Usiadłam wtedy na łóżku i rozpłakałam się ze szczęścia i ulgi.
Pokazałam wyniki Andrzejowi. Spojrzał na mnie ze łzami w oczach pierwszy raz od lat.
– Przepraszam cię za wszystko… Za brak zaufania… Za to piekło…
Objęliśmy się długo i mocno. Po raz pierwszy od dawna poczułam, że może jeszcze uda nam się odbudować rodzinę.
Ale Lena nie potrafiła tak łatwo wybaczyć ojcu podejrzeń i kłamstw babci Haliny. Przez wiele miesięcy unikała rozmów z Andrzejem, zamknęła się w sobie i zaczęła spędzać coraz więcej czasu poza domem. W końcu wyprowadziła się do Olka i zamieszkała z nim na drugim końcu miasta.
Andrzej próbował ją odwiedzać, pisał wiadomości, ale Lena odpowiadała chłodno lub wcale. Ja stałam między nimi jak rozbitek między dwoma brzegami rzeki – próbowałam tłumaczyć córkę mężowi i męża córce, ale oboje byli uparci jak osły.
W końcu przyszedł dzień, kiedy Lena zadzwoniła do mnie późnym wieczorem:
– Mamo… Jestem w ciąży. Olek mnie zostawił. Nie mam dokąd pójść…
Serce mi stanęło. Bez słowa pojechałam po nią przez pół miasta. Kiedy zobaczyłam ją zapłakaną na przystanku autobusowym, poczułam ogromną falę miłości i współczucia.
– Wszystko będzie dobrze – powiedziałam tylko i przytuliłam ją mocno.
Przez kolejne miesiące Lena mieszkała z nami. Andrzej próbował być dla niej wsparciem, ale ona długo nie potrafiła mu zaufać. Dopiero gdy urodziła synka – małego Michała – zobaczyłam w jej oczach cień dawnej radości.
Pewnego dnia Lena przyszła do kuchni z Michałem na rękach i powiedziała:
– Tato… Chciałabym, żebyś był dla Michała takim dziadkiem, jakim byłeś dla mnie ojcem…
Andrzej rozpłakał się jak dziecko i objął wnuka drżącymi rękami.
Dziś wiem jedno: rodzina to nie tylko więzy krwi czy tajemnice z przeszłości. To przede wszystkim wybór – każdego dnia na nowo decydujemy, czy chcemy być razem mimo błędów i ran.
Czasem zastanawiam się: czy gdybym wtedy nie znalazła tego listu pod kanapą, nasze życie wyglądałoby inaczej? Czy lepiej żyć w błogiej nieświadomości czy zmierzyć się z prawdą za wszelką cenę? Co Wy byście zrobili na moim miejscu?