Mój syn porzucił rodzinę dla innej kobiety – czy matka może wybaczyć?
Wszystko zaczęło się w grudniowy wieczór, kiedy usłyszałam trzask drzwi i zobaczyłam moją synową, Magdę, stojącą na progu z zapłakanymi oczami i dwójką dzieci przy boku. „Jadwigo, Michał odszedł. Zostawił nas dla tej swojej koleżanki z pracy. Nie wiem, co mam robić…” – wyszeptała, a ja poczułam, jak świat wali mi się na głowę. To był moment, w którym moje serce pękło na pół – z jednej strony ból po zdradzie syna, z drugiej – rozpacz i bezradność Magdy oraz moich wnuków.
Michał był zawsze moją dumą. Pracowity, ambitny, dobry ojciec. Tak przynajmniej myślałam. Magda była dla mnie jak córka – ciepła, serdeczna, zawsze gotowa pomóc. Ich dzieci, Zuzia i Staś, to moje oczka w głowie. Nigdy nie przypuszczałam, że mój syn będzie zdolny do czegoś takiego. Kiedy Magda opowiedziała mi wszystko – o późnych powrotach Michała, o tajemniczych sms-ach, o tym, jak coraz częściej znikał na weekendy pod pretekstem delegacji – poczułam wstyd. Wstyd za własne dziecko.
Przez pierwsze tygodnie po rozstaniu Magda mieszkała u mnie. Dzieci płakały nocami, pytały o tatę. „Babciu, kiedy tata wróci?” – pytała Zuzia z nadzieją w oczach. Nie umiałam odpowiedzieć. Sama zadawałam sobie to pytanie setki razy. Michał nie odbierał telefonów ode mnie ani od Magdy. Dopiero po miesiącu przyszedł do mnie wieczorem, z nową partnerką – Pauliną. „Mamo, musisz to zaakceptować. Z Magdą już nic mnie nie łączy. Kocham Paulinę” – powiedział bez cienia skruchy.
– Michał, jak mogłeś? – zapytałam drżącym głosem. – Jak mogłeś zostawić swoje dzieci? Magdę?
Paulina stała obok niego z podniesioną głową i chłodnym spojrzeniem. „Nie rozumie pani, że ludzie się zmieniają? Że czasem trzeba zawalczyć o siebie?” – rzuciła bezczelnie.
– O siebie? A dzieci? One też mają walczyć o siebie? – odpowiedziałam ostro.
Michał tylko wzruszył ramionami. „Mamo, nie chcę się kłócić. Chciałem ci tylko powiedzieć, że zamierzam ułożyć sobie życie na nowo. Paulina jest w ciąży.”
To był cios prosto w serce. Poczułam się zdradzona nie tylko jako matka, ale też jako babcia. Przez kolejne dni nie mogłam spać ani jeść. Magda próbowała być dzielna dla dzieci, ale widziałam po niej, jak bardzo cierpi. Pomagałam jej jak mogłam – odbierałam dzieci z przedszkola, gotowałam obiady, wspierałam ją rozmową.
W rodzinie zawrzało. Moja siostra Teresa uważała, że powinnam pogodzić się z decyzją Michała i zaakceptować Paulinę dla dobra wnuków. „Jadwiga, życie toczy się dalej. Michał jest dorosły” – powtarzała mi przy każdej okazji.
Ale ja nie potrafiłam tak po prostu przejść nad tym do porządku dziennego. Czułam gniew i żal. Przestałam odbierać telefony od Michała. Nie chciałam widzieć Pauliny ani ich dziecka. Dla mnie liczyły się tylko Zuzia i Staś oraz Magda.
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Michał zadzwonił do mnie pierwszy raz od miesięcy.
– Mamo, chciałbym przyjść na Wigilię z Pauliną i małym Antosiem.
– Michał, nie rób mi tego – odpowiedziałam cicho. – Nie chcę jej widzieć w moim domu.
– Mamo, to moja rodzina.
– Twoja rodzina została w ruinie przez twoje decyzje! – wybuchłam.
Rozłączył się bez słowa.
W Wigilię przy stole siedzieliśmy tylko we czwórkę: ja, Magda i dzieci. Było cicho i smutno. Zuzia patrzyła na puste miejsce po tacie i pytała: „Babciu, a tata już nas nie kocha?” Nie umiałam odpowiedzieć.
Po świętach zaczęły się plotki na osiedlu. Sąsiadki szeptały za moimi plecami: „Widzisz Jadwigę? Jej syn zostawił rodzinę dla młodszej…” Czułam się upokorzona i osamotniona.
Minął rok. Michał próbował kontaktować się ze mną kilka razy – wysyłał zdjęcia Antosia, zapraszał na urodziny Pauliny. Za każdym razem odmawiałam. Moja siostra coraz częściej zarzucała mi upór.
– Jadwiga, ile jeszcze będziesz karać Michała? On też cierpi.
– A Magda? A dzieci? Ich cierpienie się nie liczy?
– Liczy się! Ale ty nie możesz żyć tylko żalem.
Nie potrafiłam jej słuchać.
Pewnego dnia Magda przyszła do mnie wieczorem ze łzami w oczach.
– Jadwigo… Michał chce zabrać dzieci na weekend do siebie i Pauliny.
Zamarłam.
– Nie pozwól mu! On nie zna ich potrzeb! Paulina ich nie zaakceptuje!
– Ale to ich ojciec… Muszę im pozwolić go poznać na nowo.
Zgodziła się w końcu po długiej rozmowie z psychologiem szkolnym Zuzi. Dzieci wróciły po weekendzie ciche i zamknięte w sobie.
– Babciu, Paulina nie lubi dzieci… – wyszeptała Zuzia pewnej nocy.
Serce mi pękało na myśl o tym wszystkim.
Minęły kolejne lata. Michał coraz rzadziej dzwonił do mnie czy do Magdy. Zajął się nową rodziną, nową pracą w Warszawie. Zuzia i Staś dorastali bez ojca u boku, a ja starałam się być dla nich wszystkim: babcią, matką i przyjaciółką.
Magda zaczęła powoli układać sobie życie na nowo – znalazła pracę w szkole podstawowej jako nauczycielka angielskiego, poznała sympatycznego wdowca z sąsiedztwa – pana Marka. Dzieci go polubiły, ja też go zaakceptowałam po czasie.
Któregoś dnia spotkałam Michała przypadkiem na dworcu PKP w Toruniu. Stał z walizką i Antosiem za rękę.
– Mamo… możemy porozmawiać?
Patrzyłam na niego długo w milczeniu.
– Po co?
– Chciałem ci powiedzieć… Przepraszam za wszystko. Wiem, że zawiodłem ciebie i dzieci… Paulina mnie zostawiła pół roku temu. Jestem sam z Antosiem…
Nie wiedziałam co powiedzieć. Poczułam współczucie dla mojego wnuka Antosia – niewinnego chłopca wplątanego w dorosłe błędy.
– Mamo… czy mogę kiedyś przyjść do was na obiad?
Zgodziłam się po długim namyśle. Michał zaczął powoli odbudowywać relacje z Zuzią i Stasiem – choć nigdy już nie będzie taki sam ojcem jak dawniej.
Dziś jestem wdzięczna losowi za to, że mam wnuki przy sobie i że Magda znalazła szczęście u boku Marka. Ale rana po zdradzie syna nigdy się całkiem nie zagoiła.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy matka powinna wybaczyć wszystko własnemu dziecku? Czy są granice przebaczenia? Co wy byście zrobili na moim miejscu?