Miłość w obroży: Ochronieni miłością, ale na jak długo?
— Jacek, przestań się gapić przez to okno! — głos babci przeszył ciszę kuchni, w której od rana pachniało świeżym chlebem i kawą zbożową. Miałem wtedy dziewięć lat i wpatrywałem się w drogę prowadzącą do naszego domu na obrzeżach Skawiny, jakby miał się tam pojawić ktoś, na kogo czekałem całe życie. — Może dziś wróci tata? — zapytałem cicho, nie odwracając wzroku. Mama, stojąc przy zlewie, zamarła na chwilę. Widziałem jej zaciśnięte usta i drżące dłonie. — Twój ojciec jest geologiem, Jacku. Szuka cennych minerałów gdzieś daleko — mruknęła pod nosem, jakby to miało zamknąć temat. Ale ja wiedziałem, że to nieprawda. Czułem to w kościach.
Dopiero kilka lat później, podczas jednej z kłótni, mama wykrzyczała: — Nigdy nie miałeś taty, Jacku! Nigdy go tu nie było! — Jej słowa uderzyły mnie mocniej niż jakikolwiek policzek. Od tamtej pory przestałem pytać. Zająłem się szkołą, pomagałem babci w ogrodzie i coraz częściej zamykałem się w sobie.
Minęło wiele lat. Skończyłem liceum, dostałem się na studia do Krakowa i wracałem do domu tylko na święta. Mama była coraz bardziej zmęczona życiem, babcia powoli gasła. Czułem się rozdarty między dwoma światami: tym rodzinnym, pełnym niedopowiedzeń i żalu, a nowym – gdzie mogłem być kimś innym niż „ten bez ojca”.
To właśnie wtedy poznałem Zuzannę. Pamiętam ten dzień jak dziś: siedziałem w bibliotece uniwersyteckiej, próbując zrozumieć wykresy do egzaminu z geologii (ironia losu?), gdy usłyszałem cichy śmiech za plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem ją – rudowłosą dziewczynę o oczach tak zielonych, że aż trudno było uwierzyć, że są prawdziwe.
— Przepraszam, czy mogę pożyczyć twój kalkulator? Mój właśnie padł — zapytała z uśmiechem.
— Jasne — odpowiedziałem, czując jak serce bije mi szybciej.
Od tego dnia zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Zuzanna była inna niż wszyscy – otwarta, szczera do bólu i pełna energii. Szybko stała się moją najlepszą przyjaciółką i… czymś więcej. To ona pierwsza zapytała o mojego ojca.
— Dlaczego nigdy o nim nie mówisz? — spytała pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy na Plantach.
Zacisnąłem pięści. — Bo nie ma o czym mówić. Nigdy go nie było.
— Ale przecież musisz coś czuć… Złość? Tęsknotę?
— Nie wiem — skłamałem. W rzeczywistości czułem wszystko naraz: żal do matki za milczenie, gniew na ojca za nieobecność i wstyd przed samym sobą za to, że tak bardzo mi go brakuje.
Zuzanna nie naciskała. Po prostu była. Z czasem zaczęliśmy planować wspólną przyszłość: wynajęliśmy małe mieszkanie na Podgórzu, marzyliśmy o podróżach i własnym psie. Ale im bliżej byliśmy siebie, tym bardziej czułem ciężar przeszłości.
Pewnego dnia mama zadzwoniła z płaczem: — Jacek, babcia jest w szpitalu. Przyjedź jak najszybciej.
Wróciłem do Skawiny tego samego dnia. Babcia leżała blada na szpitalnym łóżku, a mama siedziała przy niej z czerwonymi od płaczu oczami.
— Musisz wiedzieć prawdę — powiedziała nagle mama, gdy zostaliśmy sami na korytarzu.
— Jaką prawdę?
— Twój ojciec… On nie był żadnym geologiem. Był moją pierwszą miłością. Poznałam go na weselu kuzynki. Był żonaty. Obiecał mi wszystko… a potem zniknął. Zostałam sama z tobą i wstydziłam się powiedzieć prawdę nawet własnej matce.
Poczułem, jakby ktoś wyciągnął mi grunt spod nóg.
— Dlaczego nigdy mi tego nie powiedziałaś?
— Bałam się twojego rozczarowania… i tego, że będziesz mnie nienawidził.
Nie odpowiedziałem nic. Wróciłem do Krakowa rozbity na kawałki.
Zuzanna próbowała mnie pocieszyć:
— Jacek, każdy ma jakieś rany. Ale to od nas zależy, czy pozwolimy im rządzić naszym życiem.
Nie potrafiłem jej wtedy wysłuchać. Coraz częściej się kłóciliśmy – o drobiazgi, o przyszłość, o to, że nie umiem mówić o swoich uczuciach.
— Kocham cię, ale nie mogę być twoją obrożą — powiedziała pewnej nocy Zuzanna ze łzami w oczach.
— Co masz na myśli?
— Nie mogę być tą, która cię trzyma przy życiu tylko dlatego, że boisz się być sam.
Zrozumiałem wtedy, że jeśli czegoś nie zmienię – stracę ją na zawsze.
Zacząłem chodzić na terapię. Powoli uczyłem się wybaczać matce i sobie samemu. Odwiedzałem babcię w szpitalu i rozmawiałem z mamą bez gniewu. Zuzanna była przy mnie – czasem blisko, czasem daleko – ale zawsze gotowa wysłuchać.
Dziś wiem jedno: miłość może być obrożą albo tarczą – wszystko zależy od tego, czy potrafimy być wolni w środku siebie.
Czy można naprawdę wybaczyć przeszłość? Czy da się pokochać kogoś bezwarunkowo mimo wszystkich blizn? Czasem myślę o tym godzinami… Może właśnie po to są takie historie jak moja – żebyśmy mogli je razem przeżyć i spróbować znaleźć odpowiedź.