Oczy starej przyjaciółki – historia o stracie, przemocy i odwadze
– Przepraszam, czy to miejsce jest wolne? – usłyszałam cichy, zachrypnięty głos tuż obok siebie. Był środek listopada, autobus linii 175 był przepełniony do granic możliwości, a ja marzyłam tylko o tym, żeby jak najszybciej dotrzeć do domu. Spojrzałam w górę i wtedy ją zobaczyłam. Kobieta z podkrążonymi oczami, w za dużym płaszczu, z rozczochranymi włosami i spojrzeniem pełnym bólu. Przez chwilę nie mogłam uwierzyć. To była Magda – moja przyjaciółka z liceum, z którą kiedyś dzieliłam wszystkie sekrety i marzenia.
Serce zaczęło mi bić szybciej. Ostatni raz widziałyśmy się ponad dziesięć lat temu, zanim wyjechała do Krakowa na studia. Potem kontakt się urwał. Próbowałam ją odnaleźć na Facebooku, ale bez skutku. Teraz siedziała przede mną, jakby z innego świata – złamana, wycofana, jakby bała się nawet oddychać.
– Magda? – wyszeptałam niepewnie.
Zamarła. Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia i przerażenia. Przez moment patrzyła na mnie tak, jakby próbowała sobie przypomnieć, kim jestem. Potem jej twarz wykrzywił grymas bólu i wstydu.
– Anka… – powiedziała cicho. – To naprawdę ty?
W autobusie zrobiło się jeszcze ciaśniej, ktoś szturchnął mnie łokciem, ale nie zwracałam na to uwagi. Patrzyłam tylko na nią. Widziałam siniak pod jej okiem, delikatnie ukryty pod warstwą makijażu. Jej dłonie drżały.
– Co się stało? – zapytałam bez namysłu.
Magda spuściła wzrok. – Nic… wszystko w porządku – odpowiedziała mechanicznie.
Nie wierzyłam jej ani przez chwilę. Znałam ją zbyt dobrze. Wiedziałam, że kiedyś była pełna życia, śmiała się najgłośniej ze wszystkich i zawsze miała odwagę mówić to, co myśli. Teraz siedziała skulona, jakby chciała zniknąć.
– Magda, proszę cię… – zaczęłam, ale wtedy autobus gwałtownie zahamował i musiałyśmy się rozdzielić. Ona wysiadła na następnym przystanku. Zanim drzwi się zamknęły, spojrzała na mnie jeszcze raz – jej oczy błagały o pomoc.
Przez całą noc nie mogłam zasnąć. W głowie słyszałam jej głos sprzed lat: „Anka, nigdy nie pozwól nikomu siebie złamać”. Teraz to ona była złamana. Wiedziałam, że muszę coś zrobić.
Następnego dnia po pracy pojechałam pod adres jej rodziców, który pamiętałam z dawnych czasów. Otworzyła mi jej mama – postarzała kobieta o smutnych oczach.
– Szuka pani Magdy? – zapytała cicho. – Ona… ona nie chce nikogo widzieć.
– Proszę mi powiedzieć prawdę – poprosiłam. – Widziałam ją wczoraj. Co się dzieje?
Kobieta rozpłakała się. – Magda wróciła do nas kilka miesięcy temu… Po tym, co zrobił jej mąż… Boże, ona była taka szczęśliwa na początku… A potem wszystko się zmieniło. On ją bił, zamykał w domu… Wstydziła się nam powiedzieć. Dopiero gdy trafiła do szpitala, dowiedzieliśmy się prawdy.
Poczułam wściekłość i bezsilność jednocześnie. Jak mogłam nie zauważyć wcześniej? Jak mogłam pozwolić, by moja przyjaciółka cierpiała sama?
– Mogę ją zobaczyć? – zapytałam.
Mama Magdy skinęła głową i zaprowadziła mnie do małego pokoju na końcu korytarza. Magda siedziała przy oknie, patrząc w szare niebo Warszawy. Kiedy mnie zobaczyła, odwróciła wzrok.
– Po co przyszłaś? – zapytała cicho.
Usiadłam obok niej i przez chwilę milczałyśmy.
– Bo cię kocham jak siostrę – odpowiedziałam w końcu. – I nie pozwolę ci zniknąć.
Magda zaczęła płakać. Drżały jej ramiona, a łzy spływały po policzkach.
– Wstydzę się… Nie potrafię spojrzeć ludziom w oczy… Pozwoliłam mu na to wszystko… Myślałam, że to moja wina…
Objęłam ją mocno.
– To nie twoja wina! Rozumiesz? On jest potworem! Ty jesteś silna! Przetrwałaś!
Siedziałyśmy tak długo, aż jej łzy ustały. Potem zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim – o dawnych czasach, o tym, co ją spotkało, o tym, jak bardzo boi się wrócić do normalnego życia.
Przez kolejne tygodnie starałam się być przy niej codziennie. Razem chodziłyśmy na terapię, pomagałam jej załatwiać sprawy urzędowe i szukać pracy. Były dni lepsze i gorsze – czasem Magda zamykała się w sobie na całe godziny, czasem wybuchała gniewem lub płaczem bez powodu.
Najtrudniejsze były spotkania z jej ojcem. Nie rozumiał tego wszystkiego; uważał, że „takie rzeczy zdarzają się tylko słabym kobietom”. Kiedyś usłyszałam przez drzwi jego słowa:
– Po co ona tu wróciła? Przynosi nam tylko wstyd!
Chciałam wtedy krzyczeć ze złości. Ale wiedziałam też, że muszę być silna dla Magdy.
Pewnego dnia Magda poprosiła mnie o pomoc w napisaniu pozwu rozwodowego.
– Boję się… On mnie znajdzie… On mi nie pozwoli odejść… – szeptała drżącym głosem.
– Nie jesteś sama – odpowiedziałam stanowczo. – Masz mnie i swoich rodziców. Masz prawo być wolna.
W końcu zebrała się na odwagę i złożyła pozew. Było ciężko – groził jej przez telefon, nachodził pod domem rodziców. Ale policja w końcu go zatrzymała.
Dziś Magda powoli wraca do życia. Znalazła pracę jako nauczycielka angielskiego w podstawówce na Pradze. Nadal bywa smutna i zamyślona, ale coraz częściej widzę w jej oczach dawny blask.
Czasem myślę o tym dniu w autobusie i zastanawiam się: co by było, gdybym wtedy odwróciła wzrok? Ile kobiet codziennie mijamy na ulicy i nie widzimy ich cierpienia? Czy naprawdę tak trudno jest wyciągnąć rękę do kogoś potrzebującego?
Może każdy z nas powinien choć raz zaryzykować własny spokój dla czyjegoś życia.