Zatracona Miłość: Historia Oli i Bronisława
– Co teraz będzie? – zapytałam z niepokojem, bardziej siebie niż Bronisława. Siedzieliśmy na ławce pod starym dębem, a czerwcowy wieczór pachniał jaśminem i czymś jeszcze – czymś nieuchwytnym, co zwiastowało zmianę. Bronisław spojrzał na mnie z tym swoim spokojem, którego zawsze mu zazdrościłam. – A co? Poślę swatów. Czekaj – odpowiedział, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
Wróciłam do domu rozpromieniona, choć w środku czułam burzę. Moje siostry, Kasia i Jadzia, już czekały w kuchni, udając, że pomagają mamie przy kolacji. Ledwie zamknęłam drzwi, już były przy mnie.
– No i jak było? – Kasia nie wytrzymała nawet minuty.
– Opowiadaj! – dodała Jadzia, a jej oczy błyszczały ciekawością.
Usiadłam na stołku i zaczęłam opowiadać. O tym, jak Bronisław trzymał mnie za rękę, jak mówił o przyszłości, jak obiecał, że wszystko się ułoży. Siostry słuchały z zapartym tchem. Wiedziały, że kocham go do szaleństwa. Ale nie wiedziały wszystkiego.
Kiedy później leżałam w łóżku, nie mogłam zasnąć. W głowie słyszałam głos mamy: „Olu, pamiętaj, że rodzina jest najważniejsza. Nie rób niczego pochopnie.” Ale co jeśli serce chce czegoś innego niż rozum? Co jeśli Bronisław to moja jedyna szansa na szczęście?
Następnego dnia wszystko się zmieniło. Mama zauważyła moją radość i od razu zaczęła wypytywać.
– Znowu byłaś z tym Bronkiem? – zapytała z nutą niepokoju.
– Tak, mamo. I… on chce wysłać swatów.
Mama zamilkła. Widziałam w jej oczach strach i złość.
– Ola, on nie jest dla ciebie. Jego rodzina… Wiesz dobrze, co ludzie mówią.
– Mamo! – przerwałam jej. – To nie ma znaczenia! Kocham go!
– Miłość to nie wszystko – powiedziała cicho. – Pomyśl o nas, o siostrach. O tym, co będzie potem.
Wybiegłam z kuchni ze łzami w oczach. Dlaczego zawsze muszę wybierać między sobą a rodziną?
Bronisław przyszedł wieczorem. Spotkaliśmy się za stodołą, tam gdzie nikt nas nie widział.
– Moja mama nie chce się zgodzić – powiedziałam przez łzy.
Bronisław objął mnie mocno.
– Ola, jeśli chcesz, uciekniemy. Zaczniemy nowe życie w mieście. Tam nikt nas nie będzie oceniał.
Serce mi waliło jak szalone. Uciec? Zostawić wszystko?
Przez kolejne dni żyłam jak w zawieszeniu. Mama coraz częściej patrzyła na mnie z wyrzutem. Kasia i Jadzia próbowały mnie pocieszać, ale czułam się coraz bardziej samotna.
W końcu Bronisław przyszedł z matką i ojcem. Swaty były oficjalne. Mama przyjęła ich chłodno, tata milczał przez całą wizytę. Po ich wyjściu wybuchła awantura.
– Nie zgadzam się! – krzyczała mama. – Nie pozwolę ci zmarnować sobie życia!
– To moje życie! – odpowiedziałam z rozpaczą.
Tata spojrzał na mnie smutno.
– Czasem trzeba posłuchać serca, ale czasem trzeba być mądrzejszym od niego – powiedział tylko.
Tej nocy podjęłam decyzję. Spakowałam kilka rzeczy do torby i napisałam list do mamy: „Przepraszam. Muszę spróbować być szczęśliwa.”
Uciekliśmy z Bronisławem do Krakowa. Przez pierwsze tygodnie było cudownie – wolność smakowała jak najlepsze wino. Wynajęliśmy małe mieszkanie na Podgórzu, Bronisław znalazł pracę w warsztacie samochodowym, ja sprzątałam w hotelu.
Ale życie szybko zweryfikowało nasze marzenia. Pieniądze się kończyły, Bronisław wracał coraz później i coraz częściej był rozdrażniony.
– Po co ci była ta ucieczka? – pytał czasem z wyrzutem.
– Myślałam, że razem damy radę…
– Myślałaś…
Zaczęliśmy się kłócić o drobiazgi. O to, kto kupił chleb, kto zapomniał o rachunkach. Miłość powoli ustępowała miejsca zmęczeniu i żalowi.
Pewnego dnia wróciłam do domu wcześniej i zobaczyłam Bronisława z inną kobietą. Siedzieli razem przy stole, śmiali się tak beztrosko…
– Kim ona jest? – zapytałam drżącym głosem.
Bronisław spojrzał na mnie obojętnie.
– To tylko koleżanka z pracy.
Ale wiedziałam już wtedy, że coś się skończyło.
Nie miałam dokąd pójść. Przez kilka dni spałam u znajomej z hotelu. Pisałam listy do mamy, ale nie dostawałam odpowiedzi.
W końcu wróciłam do rodzinnej wsi. Mama otworzyła drzwi bez słowa i przytuliła mnie mocno. Kasia i Jadzia płakały razem ze mną.
Minęły lata. Dziś wiem, że tamta miłość była piękna i prawdziwa – ale też naiwna. Że czasem trzeba stracić wszystko, żeby zrozumieć siebie.
Czy można wybaczyć sobie błędy młodości? Czy rodzina naprawdę zawsze wie lepiej? Czasem myślę o Bronisławie i zastanawiam się: co by było, gdybyśmy wtedy zostali…