Awans, który kosztował wszystko – historia Magdaleny Gajewskiej
Zadzwonił telefon. Była 6:17 rano, a ja jeszcze leżałam skulona pod kołdrą, próbując wyprzeć z głowy myśl o kolejnym dniu w biurze. – Magda, musisz natychmiast przyjechać do firmy – usłyszałam głos szefa, pana Bartosza Ratajczaka, który nigdy nie dzwonił o tej porze. – Coś się stało? – zapytałam zaspana. – To pilne. I nie mów nikomu.
Wybiegłam z domu bez śniadania, zostawiając męża, Pawła, i córkę Zosię jeszcze śpiących. W tramwaju czułam, jak serce wali mi jak młot. Przez całą drogę powtarzałam sobie: „To nic złego, pewnie jakaś awaria systemu”. Ale kiedy weszłam do gabinetu prezesa i zobaczyłam jego poważną minę oraz obecność dwóch członków zarządu, wiedziałam, że to coś więcej.
– Pani Magdaleno – zaczął prezes – od dziś jest pani nową dyrektorką działu sprzedaży. Pani poprzednik został zwolniony z dnia na dzień. Potrzebujemy kogoś lojalnego i skutecznego. Zgodzi się pani?
Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. To był ten moment, na który pracowałam przez siedem lat. – Tak… oczywiście – wydusiłam w końcu. – Ale… co z zespołem? – Zespół się dowie za godzinę. Proszę przygotować krótkie wystąpienie.
Wyszłam z gabinetu na miękkich nogach. W korytarzu minęłam Agnieszkę, moją najlepszą przyjaciółkę z pracy. – Co się dzieje? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha – szepnęła. Chciałam jej powiedzieć, ale przypomniałam sobie słowa prezesa: „Nie mów nikomu”.
Godzinę później stałam przed zespołem. Wszyscy patrzyli na mnie z niedowierzaniem i… czymś jeszcze. Zazdrością? Strachem? Złość na twarzy Tomka była aż nazbyt widoczna. Wiedziałam, że liczył na ten awans bardziej niż ja.
– Gratulacje, Magda – powiedziała Agnieszka po spotkaniu, ale jej uśmiech był wymuszony. – Dzięki… – odpowiedziałam cicho.
Wróciłam do domu późnym wieczorem. Paweł czekał na mnie w kuchni z kubkiem herbaty. – I jak tam w pracy? – zapytał z udawaną obojętnością. – Dostałam awans – powiedziałam i czekałam na jego reakcję.
– No proszę… Dyrektorka! – zaśmiał się gorzko. – To teraz będziesz wracać jeszcze później? A może w ogóle przestaniesz wracać?
Zabolało mnie to bardziej niż chciałam przyznać. – Przesadzasz… To szansa dla nas wszystkich.
– Dla nas? Czy dla ciebie? – rzucił i wyszedł trzaskając drzwiami.
Przez kolejne tygodnie żyłam jak w amoku. Nowe obowiązki, niekończące się maile, spotkania, raporty… Zosia zaczęła mieć problemy w szkole, a Paweł coraz częściej znikał wieczorami pod pretekstem „siłowni”.
Pewnego dnia Agnieszka przyszła do mojego gabinetu i bez słowa rzuciła mi na biurko kopertę. – Co to jest? – zapytałam zaskoczona.
– List od Tomka. Chciał, żebym ci przekazała.
Otworzyłam kopertę drżącymi rękami:
„Magda,
Gratuluję ci awansu. Ale pamiętaj, że nie wszyscy są tym zachwyceni. Uważaj na ludzi wokół siebie.”
Zignorowałam to ostrzeżenie. Skupiłam się na pracy, próbując udowodnić wszystkim (i sobie), że zasłużyłam na to stanowisko.
Wkrótce zaczęły się plotki: że spałam z prezesem, że donosiłam na kolegów, że wygryzłam Tomka… Nawet Agnieszka zaczęła mnie unikać.
W domu było coraz gorzej. Paweł przestał ze mną rozmawiać, a Zosia zamknęła się w swoim pokoju i płakała po nocach.
Pewnego wieczoru wróciłam do domu wcześniej niż zwykle i zobaczyłam Pawła rozmawiającego przez telefon szeptem w kuchni.
– Z kim rozmawiasz? – zapytałam podejrzliwie.
– Z mamą…
– O tej porze?
– Magda, przestań mnie kontrolować! Może to ty powinnaś się zastanowić nad sobą!
Wybiegł z domu trzaskając drzwiami po raz kolejny tego miesiąca.
Następnego dnia w pracy czekała na mnie kolejna niespodzianka: kontrola z centrali. Ktoś doniósł na mój dział o rzekomych nieprawidłowościach finansowych.
Przez kilka dni żyłam w ciągłym stresie. W końcu okazało się, że to fałszywy alarm… ale ktoś chciał mnie pogrążyć.
Po pracy poszłam do Agnieszki. – Muszę z kimś pogadać…
– Wiesz co, Magda? Może powinnaś się zastanowić, czy ta cała kariera jest tego warta? Straciłaś już prawie wszystkich przyjaciół…
– Ty też?
– Nie chcę być kolejną osobą na twojej liście do wygryzienia.
Wróciłam do domu i zobaczyłam Pawła pakującego walizkę.
– Wyprowadzam się do matki – powiedział bez emocji. – Nie poznaję cię już.
Zosia wybiegła z pokoju i rzuciła mi się na szyję ze łzami w oczach:
– Mamo, nie chcę żeby tata odszedł!
Poczułam się jak najgorszy człowiek na świecie.
Minęły dwa miesiące. Awans przyniósł mi pieniądze i prestiż… ale odebrał wszystko inne: rodzinę, przyjaźń, spokój ducha.
Dziś siedzę sama w pustym mieszkaniu i patrzę na swoje odbicie w oknie wieżowca.
Czy naprawdę warto było poświęcić wszystko dla kariery? Czy sukces zawodowy jest wart ceny samotności?
A wy… co byście wybrali?