Najważniejszy mężczyzna – historia o stracie, wyborach i rodzinnych sekretach
Na początku listopada nagle zrobiło się chłodno. Z nieba sypała się drobna, kłująca krupa, wiatr zrywał czapki i rozwiewał poły płaszczy. Stałam na przystanku, wtulając głowę w ramiona, próbując ukryć się przed zimnem. Mój płaszcz miał zamek błyskawiczny, ale wiatr i tak przenikał mnie do szpiku kości. Nogi miałam w krótkich botkach i cienkich rajstopach – głupio, wiem, ale rano nie sądziłam, że pogoda aż tak się popsuje. Czekałam na autobus do domu, a w głowie kłębiły mi się myśli o dzisiejszym spotkaniu z tatą.
– Kasia! – usłyszałam nagle znajomy głos. Odwróciłam się gwałtownie. Stał tam mój brat, Michał, którego nie widziałam od ponad dwóch lat. Wyjechał do Anglii, pokłócony z ojcem o sprawy, których wtedy nie rozumiałam. Teraz wrócił – bez zapowiedzi, bez telefonu. Po prostu pojawił się na przystanku w moim rodzinnym mieście.
– Michał? Co ty tu robisz? – zapytałam z niedowierzaniem.
– Musiałem wrócić. Mama do mnie dzwoniła… Tata jest w szpitalu.
Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Tata? W szpitalu? Przecież jeszcze wczoraj rozmawialiśmy przez telefon. Narzekał na pogodę i polityków, jak zwykle. Nic nie mówił o złym samopoczuciu.
– Co się stało? – spytałam cicho.
– Zawał. Podobno poważny. Mama mówiła, że lekarze nie wiedzą jeszcze, czy będzie dobrze.
Wsiadaliśmy do autobusu w milczeniu. Michał patrzył przez okno, a ja próbowałam sobie przypomnieć ostatnią rozmowę z tatą. Czy byłam dla niego miła? Czy powiedziałam coś, czego mogłabym żałować?
W domu panowała cisza. Mama siedziała przy stole z kubkiem zimnej herbaty. Jej oczy były czerwone od płaczu.
– Kasia… Michał… – wyszeptała i przytuliła nas oboje. – Lekarze mówią, że najbliższe godziny będą decydujące.
Usiedliśmy razem w kuchni. Michał zaczął zadawać pytania: kiedy to się stało, jak długo tata był sam w domu, kto go znalazł. Mama odpowiadała spokojnie, ale widziałam, jak drżą jej dłonie.
Nagle Michał spojrzał na mnie ostro:
– Kasia, wiedziałaś coś? Tata do ciebie dzwonił?
– Tak… Wczoraj wieczorem. Ale nic nie mówił…
– Może gdybyś była częściej w domu…
– Michał! – przerwała mu mama. – To nie jej wina.
Zapanowała niezręczna cisza. Michał zawsze miał żal do mnie, że zostałam w Polsce i próbowałam utrzymać kontakt z tatą, podczas gdy on wyjechał i zerwał wszelkie więzi.
Wieczorem pojechaliśmy do szpitala. Tata leżał na OIOM-ie, podłączony do aparatury. Był blady i wydawał się mniejszy niż zwykle. Zawsze był dla mnie najważniejszym mężczyzną w życiu – silnym, stanowczym, czasem surowym, ale kochającym na swój sposób.
Michał stał przy łóżku i patrzył na ojca z mieszaniną gniewu i żalu.
– Tyle lat… – wyszeptał. – Tyle lat zmarnowaliśmy przez głupią dumę.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Sama miałam do taty żal o wiele rzeczy: o to, że nigdy nie potrafił okazywać uczuć; że zawsze wymagał ode mnie więcej niż od Michała; że potrafił zranić słowem bardziej niż ktokolwiek inny.
Wróciliśmy do domu późno w nocy. Mama siedziała w salonie i patrzyła w okno.
– Muszę wam coś powiedzieć – zaczęła cicho. – Wasz tata… On nie był taki zły, jak myślicie. Ale miał swoje tajemnice.
Spojrzeliśmy na nią zdziwieni.
– Kiedy byliście mali… Tata miał romans. Przez chwilę myślałam nawet o rozwodzie. Ale potem wrócił do nas i obiecał, że już nigdy nas nie zrani.
Poczułam, jak coś ściska mnie za gardło. Michał zacisnął pięści.
– Dlaczego nam o tym nie powiedziałaś?
– Bo chciałam was chronić. Myślałam, że jeśli będziemy razem… wszystko się ułoży.
Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Wspomnienia wracały falami: tata krzyczący na mnie za złe oceny; tata śmiejący się ze mną podczas wspólnego pieczenia pierników; tata zamykający się w swoim gabinecie na długie godziny.
Następnego dnia rano zadzwonił telefon ze szpitala. Tata przeżył noc, ale jego stan był nadal ciężki.
Pojechaliśmy tam razem z Michałem i mamą. Tym razem pozwolono nam wejść do środka na chwilę.
– Tato… – wyszeptałam, ściskając jego dłoń. Była zimna i sucha.
Otworzył oczy i spojrzał na mnie słabo.
– Kasiu… Michał… przepraszam…
Łzy napłynęły mi do oczu.
– Tato… wszystko będzie dobrze – powiedziałam drżącym głosem.
Michał stał obok mnie nieruchomo.
Po powrocie do domu długo rozmawialiśmy z mamą o przeszłości. O tym, jak trudno jest wybaczyć zdradę; jak łatwo stracić kogoś przez dumę i brak rozmowy; jak bardzo wszyscy tęsknimy za prostymi chwilami szczęścia sprzed lat.
Dziś siedzę przy oknie i patrzę na spadający śnieg. Myślę o tacie – najważniejszym mężczyźnie mojego życia – i o tym, ile rzeczy zostało niewypowiedzianych między nami.
Czy można wybaczyć komuś wszystko tylko dlatego, że jest rodziną? Czy czas naprawdę leczy rany? A może są sprawy, które zostają z nami już na zawsze?