Czy wszystko w porządku? Otwórz, proszę! – Historia z łazienki, która zmieniła moje życie

– Czy wszystko w porządku? Otwórz, proszę! – krzyczałam, waląc pięściami w drzwi łazienki. Moje serce biło jak oszalałe. Woda szumiała za drzwiami, a ja czułam, jak narasta we mnie panika. To nie był zwykły poranek. To był ten dzień, kiedy świat miał się rozsypać na kawałki.

Mam na imię Dorota. Mam 42 lata, męża i dwie córki. Ale to o tej młodszej, Julce, dziś opowiem. Zawsze była inna – cicha, zamyślona, z głową w chmurach. Ostatnio jednak coś się zmieniło. Stała się drażliwa, zamknięta w sobie, a jej oczy – kiedyś pełne życia – przygasły. Tego ranka, kiedy usłyszałam jej płacz za drzwiami łazienki, poczułam, że coś jest bardzo nie tak.

– Julka! Otwórz! – powtórzyłam głośniej. – Słyszysz mnie?

Cisza. Tylko szum wody i jej cichy szloch.

Nagle do przedpokoju wbiegła starsza córka, Ania.

– Co się dzieje? – zapytała zaspanym głosem.

– Julka zamknęła się w łazience i płacze. Nie odpowiada…

Ania spojrzała na mnie z niepokojem. – Może… może coś jej się stało?

Wtedy usłyszałam klik zamka. Drzwi uchyliły się powoli. Julka stała tam blada jak ściana, z czerwonymi od płaczu oczami.

– Co się stało? – zapytałam cicho, próbując ukryć drżenie głosu.

– Nic… – wyszeptała i próbowała mnie minąć.

Złapałam ją za ramię.

– Julka, nie kłam mi. Jesteś moją córką. Powiedz mi prawdę.

Wtedy wybuchła płaczem i wtuliła się we mnie tak mocno, jakby chciała zniknąć w moich ramionach.

– Mamo… ja… ja nie wiem, co robić…

Zamarłam. Ania patrzyła na nas z boku, niepewna czy powinna zostać czy wyjść.

– Chodźmy do kuchni – powiedziałam spokojnie. – Zrobimy herbatę i porozmawiamy.

Usiadłyśmy przy stole. Julka trzęsła się cała. W końcu wydukała:

– Mamo… jestem w ciąży.

Świat zawirował mi przed oczami. Przez chwilę miałam ochotę krzyczeć, ale powstrzymałam się. Spojrzałam na Anię – była równie zszokowana jak ja.

– Kto jest ojcem? – zapytałam po dłuższej chwili ciszy.

Julka spuściła wzrok.

– Bartek…

Bartek. Chłopak z jej klasy. Zawsze wydawał mi się sympatyczny, ale nigdy nie przypuszczałam, że…

– Ile jesteś w ciąży?

– Dwa miesiące…

Zaparzyłam herbatę, choć ręce mi drżały tak bardzo, że prawie rozlałam wrzątek.

– Czy Bartek wie?

Julka skinęła głową.

– I co powiedział?

– Że mnie kocha i chce być ze mną… Ale jego rodzice… oni nie chcą o tym słyszeć. Powiedzieli mu, że jeśli nie zerwie ze mną kontaktu, wyrzucą go z domu.

Poczułam narastającą złość na tych ludzi. Jak można tak traktować własne dziecko?

W tym momencie do kuchni wszedł mój mąż, Michał.

– Co tu się dzieje? Czemu wszyscy tacy ponurzy?

Spojrzałam na niego bez słowa. Julka zaczęła płakać jeszcze mocniej.

– Michał… Julka jest w ciąży – powiedziałam cicho.

Mój mąż pobladł. Przez chwilę patrzył na nas wszystkich jakby nie rozumiał słów.

– Ile masz lat? – zapytał Julkę drżącym głosem.

– Siedemnaście…

Michał usiadł ciężko na krześle i ukrył twarz w dłoniach.

– Co teraz? – spytał bezradnie.

Zapanowała cisza. Każdy z nas próbował poukładać sobie w głowie nową rzeczywistość.

Następne dni były koszmarem. Michał zamknął się w sobie. Przestał rozmawiać z Julką. Ania była rozdarta między lojalnością wobec siostry a rozczarowaniem rodziców. Ja próbowałam być silna dla wszystkich, ale nocami płakałam w poduszkę.

Bartek przychodził pod nasze okno wieczorami. Czasem widziałam go skulonego na ławce przed blokiem. W końcu zebrałam się na odwagę i zaprosiłam go do domu.

– Dzień dobry pani Doroto…

Był wystraszony jak małe dziecko.

– Siadaj, Bartek – powiedziałam stanowczo. – Musimy porozmawiać jak dorośli.

Opowiedział mi wszystko: o kłótni z rodzicami, o tym jak bardzo kocha Julkę i że nie pozwoli jej zostać samej z tym wszystkim.

Michał wszedł do pokoju i spojrzał na niego lodowatym wzrokiem.

– Wiesz co zrobiłeś mojej córce? – zapytał przez zaciśnięte zęby.

Bartek spuścił głowę.

– Przepraszam pana… Ja naprawdę ją kocham…

Michał wyszedł trzaskając drzwiami tak mocno, że aż zatrzęsły się szyby.

Wieczorem pokłóciliśmy się o wszystko: o to czy powinniśmy zmusić Julkę do aborcji, czy pozwolić jej urodzić; o to czy Bartek powinien zostać z nami czy zerwać kontakt; o to kto zawinił i dlaczego nie zauważyliśmy wcześniej sygnałów ostrzegawczych.

Ania zaczęła unikać domu. Wolała nocować u koleżanek niż patrzeć na naszą rodzinę rozpadającą się na kawałki.

Julka zamknęła się w swoim pokoju i przestała jeść. Z każdym dniem robiła się coraz bledsza i słabsza. Bałam się o nią tak bardzo, że nocami siadałam pod jej drzwiami i nasłuchiwałam czy oddycha.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie matka Bartka.

– Pani Doroto… czy możemy porozmawiać?

Spotkałyśmy się w kawiarni na rynku. Była sztywna i chłodna jak lód.

– Nie chcemy tej ciąży – powiedziała bez ogródek. – Bartek ma przed sobą maturę, studia… Nie pozwolimy mu zmarnować życia przez państwa córkę.

Poczułam jakby ktoś uderzył mnie w twarz.

– A Julka? To też jest jej życie! – odpowiedziałam ostro.

Wstałam i wyszłam bez słowa pożegnania.

Wieczorem usiadłam przy łóżku Julki i pogładziłam ją po włosach.

– Córeczko… Cokolwiek postanowisz, będę przy tobie. Ale musisz wiedzieć: to będzie trudne życie. Ludzie będą cię oceniać, plotkować…

Julka spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.

– Mamo… ja chcę urodzić to dziecko. Nie potrafię inaczej…

Przytuliłam ją mocno i po raz pierwszy od tygodni poczułam spokój. Może nie będzie łatwo, może Michał nigdy jej tego nie wybaczy… Ale wiedziałam już jedno: nie zostawię jej samej.

Czas mijał powoli. Michał w końcu zaczął rozmawiać z Julką – najpierw niechętnie, potem coraz cieplej. Bartek znalazł dorywczą pracę po lekcjach i zaczął odkładać pieniądze na przyszłość ich dziecka. Ania wróciła do domu i zaczęła pomagać siostrze przygotowywać wyprawkę dla maleństwa.

Kiedy urodziła się mała Zosia, płakałam ze szczęścia jak dziecko. Michał trzymał wnuczkę na rękach i szeptał jej do ucha bajki o smokach i księżniczkach. Bartek został przy Julce mimo sprzeciwu rodziców – wynajęli razem kawalerkę niedaleko naszego bloku i zaczęli budować własny dom od podstaw.

Nie wiem czy to historia o szczęściu czy o stracie; o sile czy o słabości; o miłości czy o rozpaczy. Ale wiem jedno: czasem życie zmusza nas do wyborów, których nigdy nie chcieliśmy podejmować. Czy można być dobrą matką wtedy, gdy świat wali ci się na głowę? Czy wy bylibyście gotowi wesprzeć swoje dziecko nawet wtedy, gdy zawiodło wasze oczekiwania?