Miłość, która zabolała: Historia zdrady i wyboru

– Dzwoniła jakaś Monika. Mój mąż kilka razy wyznał jej miłość. Obiecał, że przyjedzie za kilka dni – powtarzam w myślach, patrząc na ekran telefonu. Palce drżą mi tak bardzo, że ledwo mogę utrzymać aparat. W głowie huczy mi jedno pytanie: co teraz? Czy urządzić Damianowi awanturę? Czy po prostu wyjść z domu i nigdy nie wrócić?

Nie wiem, ile czasu siedzę na kanapie w naszym salonie. Zegar tyka głośniej niż zwykle, a ja czuję się jakby ktoś wyciągnął mi serce i zostawił pustą dziurę. Damian wraca późno, jak zwykle ostatnio. Słyszę jego kroki na klatce schodowej, potem klucz w zamku. Wchodzę do przedpokoju, zanim zdąży zdjąć buty.

– Gdzie byłeś? – pytam, starając się nie podnieść głosu.

– Przecież mówiłem, że mam nadgodziny – odpowiada, nie patrząc mi w oczy.

– Nadgodziny czy Monika? – rzucam ostro.

Zatrzymuje się w pół kroku. Wreszcie podnosi wzrok. Widzę w jego oczach strach i coś jeszcze – może żal?

– O czym ty mówisz, Aniu?

– O tym, że dzwoniła do ciebie Monika. Słyszałam waszą rozmowę. Wyznawałeś jej miłość. Obiecałeś, że przyjedziesz do niej za kilka dni.

Cisza. Tylko nasze oddechy i tykanie zegara.

– To nie tak… – zaczyna, ale przerywam mu gestem.

– To dokładnie tak! – krzyczę. – Zdradzasz mnie! Po tylu latach! Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy!

Wybiegam do sypialni i trzaskam drzwiami. Siedzę na łóżku i płaczę. Próbuję sobie przypomnieć, kiedy wszystko zaczęło się psuć. Może wtedy, gdy urodziła się Zosia i nagle przestaliśmy mieć czas dla siebie? Może wtedy, gdy Damian zaczął coraz częściej zostawać po godzinach w pracy? A może to ja jestem winna – bo byłam zmęczona, rozdrażniona, bo przestałam być tą dziewczyną, w której się zakochał?

Znamy się od liceum. Miałam siedemnaście lat i marzyłam o wielkiej miłości. Damian był starszy o trzy lata, wydawał się taki dorosły, pewny siebie. Pamiętam naszą pierwszą randkę w parku Skaryszewskim – przyniósł mi czekoladę Wedla i powiedział: „Z tobą mogę wszystko”. Wtedy uwierzyłam, że naprawdę mogę być szczęśliwa.

Byliśmy nierozłączni. Po maturze zamieszkaliśmy razem w wynajmowanej kawalerce na Pradze. Nie było łatwo – studia dzienne, praca na pół etatu, wieczne liczenie pieniędzy. Ale byliśmy razem i to wystarczało. Potem ślub – skromny, tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Pamiętam łzy wzruszenia mojej mamy i spojrzenie Damiana: „Obiecuję ci miłość na zawsze”.

A potem przyszła codzienność. Kredyt na mieszkanie, praca Damiana w korporacji, moje wieczne zmiany w szpitalu jako pielęgniarka. Zosia pojawiła się po trzech latach starań – była naszym cudem. Ale też wyzwaniem. Przestałam sypiać po nocach, ciągle byłam zmęczona i rozdrażniona. Damian coraz częściej wychodził z kolegami albo zostawał dłużej w pracy.

Z czasem zaczęliśmy się mijać. Ja wracałam z nocnej zmiany, on wychodził do biura. Rozmawialiśmy głównie o rachunkach i obowiązkach domowych. Seks? Był coraz rzadszy, aż w końcu zniknął zupełnie.

Pewnego dnia znalazłam w jego telefonie wiadomość od Moniki: „Tęsknię za tobą…”. Serce mi zamarło. Zapytałam go wtedy wprost:

– Kim jest Monika?

– Koleżanką z pracy – odpowiedział bez mrugnięcia okiem.

Chciałam wierzyć, że to nic poważnego. Ale potem zaczęły się tajemnicze wyjazdy służbowe, ukradkowe rozmowy przez telefon, wyciszone powiadomienia na Messengerze.

Dziś już wiem wszystko. Słyszałam ich rozmowę na własne uszy.

Damian puka do drzwi sypialni.

– Aniu… Proszę cię, porozmawiajmy.

Milczę przez chwilę.

– O czym mamy rozmawiać? O tym, jak mnie zdradzasz?

– To nie tak… Ja… pogubiłem się. Nie chciałem cię skrzywdzić.

– Ale skrzywdziłeś! – krzyczę przez łzy.

Wchodzi do pokoju i siada na brzegu łóżka.

– Aniu… Przepraszam cię. Wiem, że zawaliłem wszystko. Ale to nie jest tak, że już cię nie kocham. Po prostu… poczułem się samotny. Ty ciągle byłaś zajęta Zosią albo pracą… Ja też byłem zmęczony tym wszystkim.

Patrzę na niego z niedowierzaniem.

– To jest twoje usprawiedliwienie? Że byłam zmęczona dzieckiem i pracą? Że nie miałam siły na kolacje przy świecach?

Milczy. Widzę łzy w jego oczach – pierwszy raz od lat widzę go płaczącego.

– Nie wiem, co mam zrobić – mówi cicho.

Wstaję i podchodzę do okna. Za szybą pada deszcz, ulica jest pusta. Myślę o Zosi – jak jej powiedzieć, że tata może się wyprowadzić? Jak jej wytłumaczyć, że rodzice już się nie kochają?

Następnego dnia dzwoni do mnie mama.

– Aniu, słyszałam od sąsiadki… Co się dzieje?

Nie chcę rozmawiać o tym przez telefon.

– Mamo, przyjadę do was z Zosią na weekend.

Mama milczy przez chwilę.

– Dobrze, córeczko. Czekamy na was.

Pakuję walizkę Zosi i swoją torbę podróżną. Damian patrzy na mnie bez słowa.

– Muszę to przemyśleć – mówię tylko.

W domu rodziców czuję się jak mała dziewczynka. Mama piecze szarlotkę, tata ogląda wiadomości w telewizji. Zosia bawi się z kuzynką w salonie.

Wieczorem siedzę z mamą przy kuchennym stole.

– Aniu… Chcesz o tym porozmawiać?

Płaczę długo i głośno. Mama głaszcze mnie po włosach jak wtedy, gdy byłam dzieckiem.

– Może powinnaś mu wybaczyć? Dla Zosi?

Patrzę na nią ze złością.

– A co ze mną? Mam udawać szczęśliwą żonę dla dobra dziecka?

Mama wzdycha ciężko.

– Ja też nie miałam łatwego życia z twoim ojcem… Ale czasem warto walczyć o rodzinę.

Nie wiem już niczego na pewno.

Wracam do domu po dwóch dniach ciszy między mną a Damianem. On czeka na mnie w kuchni z bukietem tulipanów.

– Aniu… Proszę cię, daj mi jeszcze jedną szansę. Zerwałem z Moniką. Chcę być z tobą i Zosią.

Patrzę mu prosto w oczy.

– Skąd mam wiedzieć, że to się nie powtórzy?

– Nie wiem… Ale chcę spróbować naprawić to wszystko. Dla nas.

Czuję się rozdarta na pół. Z jednej strony nienawidzę go za to wszystko; z drugiej strony pamiętam te wszystkie wspólne chwile: pierwszą randkę, narodziny Zosi, wspólne święta…

Wieczorem leżymy obok siebie na łóżku – każde zwrócone twarzą do ściany. Cisza między nami jest cięższa niż kiedykolwiek wcześniej.

Minęły trzy tygodnie od tamtej rozmowy. Chodzimy wokół siebie ostrożnie jak po polu minowym. Damian stara się bardziej: pomaga w domu, zabiera Zosię na spacery, kupuje mi kwiaty bez okazji. Ale ja nie potrafię mu zaufać tak jak kiedyś.

Czasem myślę o rozwodzie – mogłabym to zrobić w każdej chwili. Ale czy byłabym wtedy szczęśliwsza? Czy Zosia by to zrozumiała?

Dziś siedzę sama w kuchni i patrzę na zdjęcie sprzed lat: ja i Damian uśmiechnięci na tle Mazur; wtedy wydawało mi się, że nic nas nie rozdzieli.

Czy można odbudować coś, co zostało tak bardzo zniszczone? Czy warto walczyć o miłość po zdradzie? A może lepiej odejść i zacząć od nowa? Co wy byście zrobili na moim miejscu?